sobota, 16 października 2010
piątek, 15 października 2010
Wykład o modlitwie
Bronisław Mokrzycki S.I., Specyfika modlitwy chrześcijańskiej
Wprowadzenie
W związku z modlitwą ludzie najczęściej stawiają pytania praktyczne: „Jak się modlić?
Jak się modlić lepiej?” Pytają o metody, o sposoby najlepszej modlitwy. i słusznie!
i dobrze! Wydaje się jednak, że problemem ważniejszym i chyba „wcześniejszym” jest
fundamentalne zagadnienie samej natury modlitwy ucznia Chrystusowego, czyli
„specyfika modlitwy chrześcijańskiej”.
Tak sformułowany temat może budzić zdziwienie, zastrzeżenia, a może i sprzeciw. Jak
to?! Czyżby modlitwa chrześcijańska różniła – się czymś istotnym od modlitwy innych
ludzi wierzących niechrześcijan?! Czy po Soborze Watykańskim II nie powinniśmy raczej
wydobywać to, co jest wspólne wszystkim, co łączy i jednoczy ludzi wierzących, ludzi
dobrej woli – zamiast podkreślać różnice i mówić o tym, co „specyficznie”
chrześcijańskie?! i czy w ogóle istnieje jakaś „specyfika” modlitwy chrześcijańskiej?!
Tak! Istnieje „specyfika” modlitwy chrześcijańskiej i zawsze trzeba o niej mówić, dziś
także, a może dziś szczególnie mocno i jasno.
Obok ofiary modlitwa należy do najistotniejszych przejawów religijności człowieka we
wszystkich czasach i miejscach.
Kościół Soboru Watykańskiego II faktycznie akcentuje elementy jednoczące wszystkich
ludzi i pragnie prowadzić dialog z każdym człowiekiem dobrej woli. Nie potępia żadnej
religii i nie lekceważy niczyich przekonań. W soborowym Dekrecie o religiach
niechrześcijańskich czytamy: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach
owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów
działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią
się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień
owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi. Głosi zaś i jest obowiązany głosić bez
przerwy Chrystusa, który jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), w którym ludzie znajdują
pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą pojednał” (DRN 2). W Dekrecie o
misyjnej działalności Kościoła czytamy, że religijne przejawy i przedsięwzięcia różnych
ludów „wymagają oświecenia i uleczenia”, chociaż „można je niekiedy uważać za drogę
wychowawczą (pedagogia) ku prawdziwemu Bogu lub za przygotowanie ewangeliczne”
(por. DM 3).
Widzimy więc, że Kościół wyraźnie odróżnia pewne elementy „prawdy i świętości” –
od PEŁNI, jaką jest Chrystus Pan żyjący w Kościele. Dlatego z pokorną pewnością
i odwagą (Pawłowa „parrhesia”) Kościół zawsze będzie głosił wszystkim narodom właśnie
JEZUSA CHRYSTUSA i Jego EWANGELIĘ, jako wszechogarniające NOVUM i PEŁNIĘ żywej
Prawdy.
Jan Paweł II nieraz podkreślał, że modli się w łączności ze wszystkimi ludźmi dobrej
woli, którzy wierzą w Boga i modlą się do Niego w przeróżny sposób. Tyle razy publicznie
uczestniczył w modlitewnej wspólnocie, utworzonej z ludzi różnych religii i wyznań. Nigdy
jednak nie zaciera istotnej różnicy między chrześcijaństwem – a innymi religiami i zawsze
wskazuje na Chrystusa jako Pełnię objawienia i religijnego życia człowieka. „Albowiem On
– jak poucza Sobór – Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym
człowiekiem” (KDK 22). i Kościół ma obowiązek nieść tę „Radosną Nowinę” wszystkim
ludziom, by mogli świadomie ją przeżywać – czerpiąc światło i życie z Chrystusowej Pełni.
Im bardziej szanujemy każdego człowieka i jego przekonania, tym troskliwiej winniśmy
zabiegać o to, by w swej wolności mógł poznać Chrystusa i odpowiedzieć na Jego
wezwanie oraz zaofiarowaną Pełnię.
„Na modlitwie nie bądźcie... jak poganie” Mt 6, 7 (Rozróżnienie)
Po tym wstępnym zastrzeżeniu przejdźmy do zasadniczego rozróżnienia pomiędzy
modlitwą chrześcijańską – a niechrześcijańską, czyli „pogańską”. Będzie to rozróżnienie
umowne, uproszczone, ale nie pozbawione biblijnych podstaw, a w każdym razie bardzo
pomocne do uchwycenia tej analizowanej właśnie specyfiki modlitwy chrześcijańskiej”.
W Mateuszowej redakcji Kazania na Górze czytamy między innymi pouczenia Pana na
temat modlitwy (Mt 6, 5–15). Tam właśnie znajduje się fundament biblijny
proponowanego rozróżnienia: modlitwa „poganina” i modlitwa „uczniów Chrystusa
Pana”. Pan przestrzega swoich słuchaczy: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie.
Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni
do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.
Wy zatem tak się módlcie” (Mt 6, 7–8). i teraz następuje dobrze znany nam tekst
Modlitwy Pańskiej z tym mało rozważanym akcentem „nowości” Ewangelii i ducha
Chrystusowego, który w modlitwie Jego uczniów wyraża się zasadniczym nachyleniem ku
Bogu i JEGO WOLI NAJŚWIĘTSZEJ jako czemuś absolutnemu, najlepszemu i upragnionemu
ponad wszystko (por. Mt 6, 9–15; 7, 7–11; Łk 11, l–13). W pouczeniach Chrystusa Pana
zawarty jest również bezcenny zarys „obrazu Boga”, który winien znajdować się w
człowieku, zanim przystąpi on do modlitwy. To Bóg wszechwiedzący, ale Jego
wszechwiedza jest przepełniona słońcem dobroci ojcowskiej, zatroskanej, dostrzegającej
wszystkie potrzeby człowieka i ukryte zacisze jego serca (por. Mt 6, 5–8; Łk 11, 5–13).
Podaje też Pan przestrogę przed postawą człowieka wobec innych ludzi, która
praktycznie uniemożliwia autentyczną modlitwę: brak miłosierdzia i wrogość. Przed
modlitwą konieczne jest więc przebaczenie z serca wszystkim winowajcom, a więc także
wrogom (por. Mt 6, 12. 14–15; Łk 11, 4).
Bliższe przyglądnięcie się Jezusowemu rozróżnieniu i przestrodze prowadzi do
wniosku, że nie tyle idzie tu o przynależność do określonej grupy ludzi: „poganin” lub
„chrześcijanin”; idzie raczej o POSTAWY człowieka modlącego się, o jego przekonania
i nastawienie, o jego serce przed Bogiem. A zatem pewne elementy „pogańskie” mogą
znaleźć się w modlitwie chrześcijanina i odwrotnie – w człowieku nieochrzczonym mogą
działać podczas modlitwy „sprężyny” typowo chrześcijańskie, o ile jest on szczerze
otwarty na Boga żywego, którego bez własnej winy nie poznał jeszcze w Chrystusie jako
„Obrazie Boga niewidzialnego” (por. Kol 1, 15).
Sobór, pouczający o życiu chrześcijan jako ludzi „włączonych w tajemnicę paschalną”,
spieszy z jakże cennym uzupełnieniem: „Dotyczy to nie tylko wiernych chrześcijan, ale
także wszystkich ludzi dobrej woli, w których sercu działa w sposób niewidzialny łaska
(por. KK 16). Skoro bowiem za wszystkich umarł Chrystus (por. Rz 8, 32) i skoro
ostateczne powołanie człowieka jest rzeczywiście jedno, mianowicie boskie, to musimy
uznać, że Duch Święty wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób Bogu wiadomy
do uczestnictwa w tej paschalnej tajemnicy” (KDK 22).
Przestrogi Chrystusa: „Na modlitwie nie bądźcie... jak poganie... Nie bądźcie do nich
podobni!” (Mt 6, 7–8) odczytywać będziemy więc jako przestrogi przed POGAŃSKIMI
POGLĄDAMI i POSTAWAMI, dotyczącymi modlitwy. Na ich tle wyraziściej zarysuje się
„specyfika modlitwy chrześcijańskiej” i jej oryginalna NOWOŚĆ.
Skupimy się przede wszystkim na czterech aspektach tej specyfiki: genezie modlitwy,
jej treści, celu oraz „drodze”, czy też „dynamice” modlitwy chrześcijańskiej.
Modlitwa chrześcijańska jest „dziełem Boga” w człowieku (Geneza)
Umowny „poganin” zapytany o genezę modlitwy – o jej źródło i początek –
odpowiedziałby: „Ja jestem źródłem swojej modlitwy: w mojej woli i decyzji leży jej
początek. Chcę się modlić – i modlę się”.
Zupełnie inaczej odpowie uczeń Chrystusa – świadomy chrześcijanin. Czym bowiem
jest modlitwa i co znaczy: modlić się? Tyle różnych sformułowań podano na ten temat:
„Przebywanie z Bogiem” (Wschód). „Rozmowa z Bogiem” (Zachód). „Zjednoczenie z
Bogiem” (św. Jan Vianney). „Myślenie o Bogu z miłością” (R. Voillaume). „Otworzyć serce
Bogu” (K. Rahner) itp.
Aby to wszystko było możliwe, Bóg sam musi pierwszy rozpocząć ten dialog.
Chrześcijanin wie, że prawdziwa modlitwa jest możliwa tylko dlatego, iż Bóg pierwszy
przemówił, wciąż przemawia i czeka, na odpowiedź człowieka. Autentyczna modlitwa
włącza człowieka w ten zbawczy dialog i otwiera go na Boże działanie, które również w
modlitwie się ujawnia. A więc modlitwa jest przede wszystkim „DZIEŁEM BOGA” – OPUS
DEI. To On ją po prostu „stwarza”, tak jak tworzy całe dzieło zbawienia. Taka świadomość
ma wielkie znaczenie dla człowieka: właściwie ustawia nie tylko modlitwę, ale także całe
jego życie. W modlitwie dochodzi do głosu zbawczy dialog z Bogiem. A tu – w sprawie
zbawienia – człowiek sam jest bezsilny. „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” – mówi
Chrystus Pan (J 15, 5). „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca
inaczej jak tylko przez Mnie” – zapewnia (J 14, 6). Źródłem wszystkiego, co ma charakter
zbawczy, jest Bóg. Św. Paweł przypomina Filipianom: „Albowiem to Bóg jest w was
sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą” (Flp 2, 13). Jeżeli modlitwa jest
wyrazem miłości człowieka do Boga („myślenie o Bogu z miłością”), to dobrze wiemy, że
„Bóg sam pierwszy nas umiłował” – jak zapewnia w Pierwszym Liście św. Jan Apostoł
(1 J 4, 19).
Najważniejszy i najbardziej wyraźny tekst biblijny na ten temat to dobrze znany
fragment Pawłowego Listu do Rzymian: „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą
naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia
się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika
serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8,
26–27). A zatem prawdziwa i dobra modlitwa („tak, jak trzeba”) jest dziełem BOŻEGO
DUCHA, działającego w nas. Czytamy wprawdzie, że każdy człowiek, „który wezwie
imienia Pańskiego”, będzie zbawiony” (Jl 3, 5; por. Rz 10, 13; Dz 2, 21), ale św. Paweł
zapewnia, iż nikt „nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus”
(1Kor 12, 3). A w innymi miejscu stwierdza, że „tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch
Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania
darów Bożych” (1Kor 2, 11–12). Największym darem jest przybrane synostwo Boże, o
którym zaświadcza w głębinach naszego ducha sam Duch Święty i to On wzbudza w
naszych sercach dziecięcą ufność ku Bogu, tak iż możemy do Niego wołać: „Abba, Ojcze!”
(por. Rz 8, 14–17).
Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin (zawierające znakomitą „rozprawkę” na
temat modlitwy chrześcijańskiej nn. l–19) stwierdza po prostu: „Nie ma modlitwy
chrześcijańskiej bez działania Ducha Świętego. On jednoczy cały Kościół i przez Syna
prowadzi go do Ojca” (LG, I, n. 8, 29).
Chociaż modlitwa chrześcijańska jest przede wszystkim „dziełem Boga” w człowieku, to
jednak wysiłek człowieka i jego zaangażowanie jest tu nieodzowne. Ojciec J. B. Lotz SJ w
książce Wdrożenie w medytację nad Nowym Testamentem dobrze wyważa tu proporcje:
„W medytacji chrześcijańskiej wysiłek ludzki zbiega się z działaniem Bożym. Z jednej
strony wysiłek ludzki, związany często z niemałym trudem, jest konieczny; z drugiej strony
stanowi on jedynie współdziałanie z działaniem Boga, który w najgłębszym sensie i jako
pierwszy daje do medytacji impuls i rozwija ją. Dlatego nie istnieją żadne metody
niezawodne i niejako mechanicznie wywołujące medytację. Wszystko jest tu ostatecznie
raczej darem łaski, czyli pochylającego się ku nam łaskawie Boga, co dotyczy szczególnie
wysokich szczebli medytacji(...) Konkretnie rozbudza w nas medytację Duch Święty. Jest
On najbardziej wewnętrznym nauczycielem, który pobudza i zapładnia cały wysiłek
medytacyjny i którego impulsom muszą być posłuszni najbardziej choćby doświadczeni
nauczyciele ludzcy, jeśli nie chcą zejść na manowce” (Kraków, WAM 1987, 51–52).
Świadomość ta ma także praktyczne znaczenie. Uczy nas pokory i prawdy przed
Bogiem. Kardynał C. M. Martini w rekolekcyjnych rozważaniach zatytułowanych
„Wyznania Pawła” – radzi: „Ważną jest rzeczą, byśmy zastanowili się nad ową postawą
„nie wiemy”, „nie umiemy”: jest ona zawsze użyteczną i nieodzowną, jeśli chodzi o nasz
stosunek do Boga. Istotnie – „nie umiemy się modlić tak, jak trzeba” (Rz 8, 26). Często nie
udaje się nam dobrze modlić, gdyż zaczynamy modlitwę w przekonaniu, że umiemy się
modlić, tymczasem powinniśmy zawsze zaczynać od wyznania: „Panie, nie umiem się
modlić; wiem, że nie potrafię się modlić”. Już to jest modlitwą, bo przygotowuje miejsce
Duchowi, o którego powinniśmy zawsze prosić” (Kraków, WAM 1987, 63–64).
„Misterium Chrystusa” istotną treścią modlitwy chrześcijańskiej (Treść)
Człowiek o postawie „pogańskiej” zapytany o treść modlitwy, odpowie: „Moje
potrzeby duchowe i materialne, wieczne i doczesne: zdrowie, posiadanie, powodzenie,
szczęście; moje uwielbienie Boga, dziękczynienie i przeproszenie, moje rozliczne prośby
(także za innych! – doda może w poczuciu wielkiej bezinteresowności)”. Jest w tym
zapewne wiele szlachetności i ludzki realizm; jest nawet dobra religijność – naturalna. ALE
– prawdziwy chrześcijanin odpowie inaczej: „Treścią istotną i najważniejszą modlitwy
chrześcijańskiej jest „MISTERIUM CHRYSTUSA”, a więc Boży plan zbawienia i jego
realizacja w dziejach, czyli historia zbawienia”. Są to „wielkie dzieła Boże” – „Magnalia
Dei” – poczynając od stworzenia wszechświata, poprzez ludzkie dzieje, a szczególnie
dzieje wybranego ludu, w łonie którego przychodzi na świat Syn Boży wcielony – Jezus
Chrystus, by poprzez swe życie, naukę, czyny i cuda, a najbardziej przez PASCHALNE
MISTERIUM swej męki, śmierci, „zstąpienia do piekieł”, zmartwychwstania,
wniebowstąpienia i zesłanie Ducha Świętego, a wreszcie paruzję – WYPEŁNIĆ WOLĘ OJCA,
zrealizować odwieczny zamysł zbawczy Boga w stosunku do człowieka i całego świata
związanego z człowiekiem.
„Misterium jest jedno i obejmuje wszystko” (D. Barsotti)! Pamiętając o tym starajmy się
zrozumieć, że treścią modlitwy chrześcijańskiej może i musi być wszystko, ALE WIDZIANE
W RAMACH wszechogarniającego MISTERIUM CHRYSTUSA! W tym punkcie widać
wyraźnie oryginalną nowość i specyfikę (niepowtarzalną!) chrześcijańskiej modlitwy:
szerokie, bezbrzeżne perspektywy Misterium Chrystusa, nieznanego poza
chrześcijaństwem, które stanowi najistotniejszą treść modlitwy chrześcijańskiej, nawet
wtedy, gdy nie jest za każdym razem wyraźnie nazywane i uświadamiane przez modlących
się uczniów Pana. Oni powinni to po prostu w sobie „nosić” jako najgłębsze przekonanie
– owoc prawdziwej formacji i współdziałania z otrzymanym w czasie inicjacji Duchem
Świętym.
Przejawy modlitwy chrześcijańskiej
Modlitwa chrześcijanina od strony formalnej będzie także: uwielbieniem Boga,
dziękczynieniem, przeproszeniem i prośbą. Nawet „materialnie” może się nie różnić od
„pogańskiego” schematu: „moje uwielbienie” etc. A jednak będzie tu zasadnicza różnica
świadomości i odniesienia.
Uwielbienie
Chrześcijanin mówi: „Uwielbiam Cię, Boże!” ale wie, że to jego uwielbienie ma sens
i znaczenie tylko dlatego, że wypowiada je w łączności z Chrystusem, który żyje w nim
i uwielbia Ojca nieustannie w Kościele i wraz z Kościołem, głównie w Najświętszej
Eucharystii. Zakończenie Modlitwy Eucharystycznej wyraża to najbardziej chrześcijańskie
przekonanie i świadomość Kościoła: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie,
Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała. Amen!”
(Mszał Rzymski).
Dziękczynienie
Uczeń Chrystusa dziękuje Bogu za wiele małych i wielkich dobrodziejstw, jak każdy
wierzący człowiek. A jednak na głębinach świadomości wie, że jedynie przez Chrystusa i w
Nim wszelkie ludzkie dziękczynienie ma sens i jest przyjęte przez Boga jako godne Jego
Majestatu. Wie też, że wszelkie dary są jakby znakiem i wyrazem prawdziwego DARU
BOŻEGO, jakim jest dla człowieka Jezus Chrystus (Eucharystia!) i Duch Święty. Pierwsze
kanoniczne pismo Nowego Testamentu, jakim jest najprawdopodobniej Pawłowy Pierwszy
List do Tesaloniczan (ok. 50 r. po Chr.), zaczyna się właśnie dziękczynieniem, ale „w Panu
naszym Jezusie Chrystusie” (por. 1 Tes l, 1–3). Uobecnienie samej istoty chrześcijaństwa
podczas Mszy św. nosi od starożytności (od Didache I/II w.) nazwę grecką „Eucharistia”,
czyli „Dziękczynienie” za wielkie dzieła Boże, których jakby syntezą jest Pan,
obdarowujący Duchem Bożym – człowieka.
Przeproszenie
Cała soteriologia Pawłowa zawarta w Jego listach i mowach (por. Dz 13, 16–41; 17, 22–
31; 20, 18–36; 22, 1–21; 24, 11–21; 26, 1–29), jak zresztą cała nauka Nowego Testamentu,
to Radosna Nowina, że Bóg pojednał nas z sobą w Chrystusie i Kościołowi zlecił posługę
jednania (por. 2 Kor 5, 18–21). Nic nie znaczyłyby nasze przebłagalne modły i czyny
pokutne, gdyby nie Krew Jezusa Chrystusa, przelana na krzyżu „na odpuszczenie
grzechów” i wciąż obecna na ziemi podczas sprawowania eucharystycznego misterium
(por. Mt 26, 28). To Chrystus paschalny jest naszym „przebłaganiem” i naszym „pokojem”
(por. Ef 2, 11–18; Kol 1, 12–23). Przepraszając Boga chrześcijanin wie, że nie jest sam i że
jego przeproszenie jest skuteczne, bo Chrystus obecny i żyjący w Kościele przygarnia go
i obmywa Swą Boską Krwią w sakramencie pokuty i pojednania.
Prośba
Zarówno Biblia jak i liturgiczne księgi Kościoła pełne są modlitw, które mają formę
prośby – i to często o rzeczy bardzo ludzkie – powiedzielibyśmy nawet „przyziemne”
(zdrowie, chleb, uwolnienie od cierpienia czy wrogów itp.) Chrześcijanin prosi o wiele
i może prosić o wszystko, co dobre i potrzebne jemu lub jego bliskim. A jednak i tu
„specyfika” chrześcijańskiej modlitwy musi być jasno ukazywana i winna być świadomie
przeżywana. Na czym ona polega? Chrystus Pan zapewnia: że „o cokolwiek byśmy prosili
Ojca, da nam w imię Jego – Chrystusa”. Uściśla też: „Do tej pory o nic nie prosiliście w
imię Moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna” (J 16, 23–24). Chrystus
wracający do Ojca staje się naszym Rzecznikiem u Ojca i obiecuje wysłuchanie wszelkich
próśb: „A o cokolwiek prosić będziecie w imię Moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony
chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię” (J 14, 13–
14; por. Mt 7, 7–11; Łk 11, 9–13). Pewność wysłuchania modlitwy jest absolutna (wolna
od jakichkolwiek warunków!), ale związana jest nierozerwalnie z imieniem Jezusa. Prosić
należy „w imię Jezusa”. Co to znaczy? Mamy tu typowy „hebraizm”: imię – oznacza osobę
i utożsamia się z nią. Prosić „w imię Jezusa” znaczy prosić w Nim, wraz z Nim, tak jak On.
Jezus podczas ziemskiego życia prosił Ojca o wiele rzeczy, ale szczytem Jego modlitwy
prośby jest zapewne modlitwa w Ogrodzie Oliwnym przed męką. Była to modlitwa usilna,
natarczywa, powtarzana pokornie i wśród łez (por. Mt 26, 30. 36–46; Mk 14, 26. 32–42;
Łk 22, 39–46; J 12, 27–33). Jezus się lękał, odczuwał wstręt i trwogę przed zbliżającą się
męką. Prosi więc Ojca – jakżeż po ludzku! – by oddalił od Niego ten kielich męki, o ile
jest to możliwe w Jego odwiecznych planach. Istotny akcent w tej usilnej prośbie
spoczywa na zdaniu końcowym: „Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”. „Niech się stanie
wola Twoja!” Wola Ojca jest najważniejsza! Nawet w takiej sytuacji, tak granicznej
i dramatycznej!
Autor Listu do Hebrajczyków komentując to wydarzenie podkreśla, że Ojciec
wysłuchał modlitw udręczonego Pana Jezusa: „Z głośnym wołaniem – czytamy tam –
i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do tego, który mógł Go
wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5, 7). Wydaje się, że
Autor natchniony przesadził. Jak to został wysłuchany?! Prosił przecież o uwolnienie od
śmierci” Przyszła jednak i męka i śmierć! Dotykamy tu sedna problemu: Natarczywa
prośba Jezusa była poddana bezwarunkowo woli Ojca („Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak
Ty”). Tak prosił Jezus, i został wysłuchany zgodnie z odwiecznym zamysłem Ojca, Jego
zbawczym planem względem ludzkości. Męka i śmierć Jezusa była w tych planach
istotnym punktem objawienia się miłości Boga do człowieka i ceną odkupienia. Jezus
pokornie i posłusznie podporządkował swą jakżeż bardzo egzystencjalną modlitwę –
prośbę zbawczej woli Ojca. i został wysłuchany w sposób najpełniejszy: Ojciec uwolnił go
od śmierci przez zmartwychwstanie – dając Mu ostateczne zwycięstwo i triumf nad
śmiercią (por. Rz 6, 9), uwielbił mocą Ducha Świętego Jego człowieczeństwo i uczynił Go
Głową nowej, odkupionej ludzkości. W ten sposób „uwolnił od śmierci” nie tylko Jezusa,
ale i wszystkich ludzi, którzy przyłączą się do Niego przez wiarę i chrzest. Autor
natchniony stwierdza dalej: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich,
którzy Go słuchają” (Hbr 5, 8–9). Św. Paweł przypomina w Liście do Rzymian, że „Chrystus
powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy” (Rz 6,
9). Oto jest spełnienie prośby, jaką zanosił do Ojca – spełnienie nadobfite, iście Boskie!
Chrześcijanin, prosząc Boga o cokolwiek, ma prosić „w imię Jezusa”, czyli tak jak Jezus
– poddając swą wolę zbawczej woli Boga. Nie zawsze musimy formalnie i expressis verbis
wyrażać to podporządkowanie naszych próśb Bożemu upodobaniu. Wystarczy
świadomość „kim się jest” (chrześcijaninem!) i postawa fundamentalna, zawierająca
„implicite” stałe i nieodwołalne podporządkowanie swej woli i wszystkich pragnień
opatrznościowym wyrokom Bożym. Taka świadomość i postawa winny być wynikiem
formacji prawdziwie chrześcijańskiej – ciągłej formacji (rodzina, katechizacja, słuchanie
słowa Bożego i konfesjonał, lektura religijna, rekolekcje – i modlitwa prawdziwie
chrześcijańska!)
Misterium Chrystusa, które stanowi samą istotę modlitwy chrześcijańskiej od strony jej
treści, to Wola Boża w historycznej realizacji na ziemi. Jak ją poznawać? Jak ją wypełniać?
Jak swoje życie z nią uzgodnić? O to właśnie idzie w modlitwie autentycznie
chrześcijańskiej. Dlatego słusznie podkreśla się, że modlitwa nie tyle polega na mówieniu
do Boga – ile na słuchaniu, co Bóg chce nam powiedzieć!
„Szema, Israel!” „Audi, filia, et vide!”
Codzienna modlitwa Izraelity, a także zasadnicza modlitwa synagogalna wspólnoty
powygnaniowego judaizmu – to sławne – „Szema Israel!” z Księgi Powtórzonego Prawa:
„Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga
Twojego, z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech
pozostaną w twym sercu te słowa, które Ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom,
będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając
ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami.
Wypisz je na drzwiach swojego domu i na twoich bramach” (Pwt 6, 4–9). Bóg zwracając
się do swego ludu, do każdego człowieka, chce, by człowiek SŁUCHAŁ JEGO SŁOWA, by
to słowo zachował w sercu i o nim zawsze i wszędzie pamiętał, by je rozważał i nim żył –
dostosowując doń swe życie.
Idealnym wzorem takiej postawy jest Maryja Panna – Matka Boża. Św. Łukasz w
ramach tzw. „Ewangelii dziecięctwa” dwukrotnie to zaznacza. Po relacji o narodzeniu
Jezusa, zjawieniu się aniołów i pokłonie pasterzy – stwierdza: „Lecz Maryja zachowywała
wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Były to radosne wydarzenia
i słowa. Inny ton rozbrzmiewa w relacji o paschalnej podróży do Jerozolimy z
dwunastoletnim Jezusem. Powrót do Nazaretu naznaczony był „bólem serca” Maryi
i Józefa. W tym „paschalnym” już zabarwieniu św. Łukasz po raz drugi wskazuje na
kontemplacyjną postawę Maryi: „A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia
w swym sercu” (Łk 2, 51). Były to wspomnienia słów i czynów, przez które objawiło się
światu Słowo Odwieczne Ojca. Te właśnie słowa i czyny, które widziała i słyszała, nosiła w
sobie Maryja i „porównywała w swym sercu” (conferens in corde).
Słowo Boże jest zarazem Jego działaniem – czynem. Słusznie więc R. Brandstaetter
przełożył hebrajskie „Dabar” jako „SŁOWO – CZYN”. Człowiek modlący się winien szeroko
otworzyć oczy swego ducha i wewnętrzne ucho, by „widzieć i słyszeć” Boga
przemawiającego, objawiającego swą Wolę zarówno w przyrodzie jak i w historii. W tym
sensie można odczytywać piękne wersety weselnego psalmu 45: „Audi, filia, et vide...” –
„Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha...” (Ps 45, 11). Jest to zachęta do zajęcia postawy
typowo „kontemplacyjnej”: „Patrząc – kontemplować mamy Boga działającego w historii
i w przyrodzie, poznawać Jego „wielkie dzieła” (magnalia), by w nich odczytywać
wezwania i przestrogi. Słuchając – poznajemy sens wydarzeń, treść historii zbawienia,
istotne powołanie człowieka, miłość wypowiadającą się na tyle sposobów. Sobór w
Konstytucji dogmatycznej o Bożym Objawieniu używa określenie „verbis et factis” – przez
„słowo i czyny wewnętrznie ze sobą powiązane”, Bóg objawia swój odwieczny plan
zbawienia, swój zamysł miłości (por. KO 2).
Źródła modlitwy chrześcijańskiej – Biblia, liturgia i życie
Jeżeli modlitwa ma być przede wszystkim „słuchaniem” Boga i „patrzeniem” na Jego
dzieła, to niezastąpionym źródłem modlitwy chrześcijańskiej musi być BIBLIA – cała Biblia.
To są owe Boskie „verba et gesta”! Tu odsłania się stopniowo odwieczny zamysł Boga
przed oczyma człowieka – ukazany tak bardzo po ludzku, a zarazem po Bożemu! Cała
Biblia mówi jakoś o Jezusie Chrystusie: zapowiadanym i oczekiwanym, wcielonym,
działającym i nauczającym, dokonującym dzieła odkupienia świata i uwielbienia Ojca w
swoim paschalnym misterium; o Chrystusie wreszcie jako Panu uwielbionym, który posyła
Ducha Świętego i Jego mocą żyje i nieustannie działa w Kościele, przygotowując świat na
swoje powtórne przyjście, czyli Paruzję (por. J 5, 46; Łk 24, 44–47). Warto przypomnieć w
tym miejscu sławne zdanie św. Hieronima, Ojca Kościoła i wielkiego egzegety:
„Nieznajomość Pisma św. jest nieznajomością Chrystusa”. A Jezus Chrystus – to po prostu
„Wcielona Wola Ojca” w naszą ludzką historię. Poznając Chrystusa, uczymy się woli Boga
i Jego upodobania.
Biblia ma swoje uprzywilejowane „miejsce”, w którym niejako „ożywia się i żyje” w
dosłownym znaczeniu! To święta LITURGIA Kościoła, w której – zwłaszcza podczas Mszy
św. – UOBECNIA SIĘ Misterium Chrystusa, Jego Pascha, jako szczyt i samo serce dziejów
zbawienia. Uobecnia się – a nie tylko jest „wspominane” psychologicznie czy nawet
duchowo! (por. KL 2–10). Stąd też liturgia Kościoła jest drugim ważnym źródłem treści
dla modlitwy chrześcijańskiej.
ŻYCIE ludzkie, życie chrześcijańskie, aktualne wydarzenia i wszystko, co dzieje się na
naszej planecie – to również wyraz dziejów zbawienia. W tym „dziś” świata objawia się
także odwieczny zamysł Boga i Jego wola zbawcza: najczęściej lekceważona i odrzucona –
co w konsekwencji ujawnia się jako tragizm ludzkich dziejów i owoc grzesznego
bałwochwalstwa naszego wieku. Chrześcijanin dobrze uformowany potrafi z łatwością
„kontemplować” obecność i działanie Boga we współczesnej historii, a także na jej kanwie
prowadzić „mały dialog” z Panem: – wyznając Mu swą miłość czy wynagradzając za
odrzucenie Jego miłości, – mobilizując się do właściwego zaangażowania we
współczesność, by wpływać na zmianę sytuacji i przyczyniać się skutecznie do usuwania
„strukturalnego grzechu” z naszych dziejów.
Tak więc Misterium Chrystusa, obejmując wszystko, wyciska znamię jedności na
wszystkim, na całej rzeczywistości, a jako zasadnicza treść modlitwy chrześcijańskiej
wskazuje na jej unikatową „specyfikę” i uczy prawdziwego otwarcia się człowieka na Boga
i Jego wolę.
Uwielbienie Boga w „przemianie człowieka” celem modlitwy chrześcijańskiej (Cel)
Oryginalność modlitwy chrześcijańskiej uwydatnia się chyba najbardziej w jej celu.
Klasyczny i przerysowany metodycznie „poganin” odpowie na pytanie o cel modlitwy
mniej więcej tak: „Chcę wpłynąć na Boga, SPOWODOWAĆ W NIM ZMIANĘ, tak by stał się
życzliwym dla mnie”. Stąd tyle „sposobów na bóstwo”, tyle metod skutecznego
wpływania na „świat bogów” w religijnej historii ludzkości! Pan nazwie to
„wielomówstwem”, przez które człowiek – „poganin” chce sobie zapewnić wysłuchanie
rozlicznych próśb. Postawa taka zawiera w sobie coś z fałszywego obrazu Boga
i przekonanie o podwójnym jakby „braku” w Bogu, którego zasypujemy modlitwami: –
albo nie zna on sytuacji człowieka i jego potrzeb, a więc nie jest wszechwiedzącym, albo
też wie, ale – nie chce człowiekowi pomóc; trzeba więc skutecznie wpłynąć na zmianę
Jego nastawienia do człowieka.
Chrześcijanin właściwie uformowany odpowie na pytanie o cel modlitwy zupełnie
inaczej: Tak, idzie o „zmianę”! Tyle, że NIE W BOGU. A WŁAŚNIE W CZŁOWIEKU
MODLĄCYM SIĘ! i ta przemiana człowieka, zmiana jego świadomości i postaw, jego
nastawienia i dążeń, ukierunkowania jego woli – oto CEL modlitwy widzianej właściwie.
Bóg, bowiem nie musi się zmieniać – a nawet nie może! Jest przecież niezmienny! Jest
Miłością, a więc samą dobrocią i pragnie nieustannie dawać siebie człowiekowi, każdemu
człowiekowi. Jest wszechwiedzącym, a zatem nie trzeba Go „doinformowywać” o swoich
palących potrzebach. Pan zapewnia nas: Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba,
wpierw zanim Go poprosicie” (Mt 6,8). Bóg wie, czego nam potrzeba, i chce nam dać
wszelkie dobro. Jest jak słońce, wciąż wypromieniowujące swą energię; zawsze nachylony
jest ku nam z niewyobrażalną dobrocią i miłością. O co więc w modlitwie idzie?! Dlaczego
więc mamy także prosić Boga – i stale to robimy?
Modląc się wchodzimy w Boży świat, w całą rzeczywistość widzianą od strony Boga,
Jego niejako oczyma. Skoro treścią modlitwy ostatecznie jest Misterium Chrystusa, czyli
Boży plan zbawienia i jego realizacja w historii – to celem modlitwy będzie POZNAWANIE
TEGO PLANU, zrozumienie SWEGO MIEJSCA i ROLI w nim od wieków przez Boga
zamierzonej, by następnie DOSTOSOWAĆ SWE ŻYCIE do Bożych zamierzeń. Dzięki
modlitwie czy poprzez modlitwę chrześcijanin ma dorastać niejako do Bożych myśli
i dróg, tak różnych i odległych od naszych zamysłów i krętych ścieżyn przyziemnego
życia. W Księdze Izajasza czytamy: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze
drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje
– nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi” (Iz 55, 8–9). Modlitwa ma
zmienić człowieka modlącego się, odsłaniając przed nim Boże zamysły i pociągając jego
serce ku Bożym myślom i drogom. Rozszerza się, więc serce człowiecze poprzez modlitwę
i staje się zdolne do wypełnienia niełatwych zadań w bosko – ludzkiej historii zbawienia.
Słowo Boże i światło Ducha Świętego pozwalają rozpoznawać wolę Najwyższego, a moc
Ducha działającego w sercu rozmodlonym uzdalnia do współpracy z Bogiem zbawiającym
„dziś”, „tu” i „teraz”. W Jezusowej przypowieści o faryzeuszu i celniku – modlących się w
świątyni (por. Łk 18, 9–14) – możemy dostrzec konkretnie coś z analizowanych postaw na
modlitwie, jak i skutek czy owoc, zarówno modlitwy dobrej jak i złej, zarażonej duchem
„pogańskim”. Jezus oceniając postawy „bohaterów” przypowieści, stwierdza: „Powiadam
wam: Ten (pokorny i skruszony celnik) odszedł do domu usprawiedliwiony
(przemieniony!), nie tamten” (tzn. pyszny, dumny i pewny siebie faryzeusz).
Celem modlitwy chrześcijańskiej będzie, więc wyrobienie w człowieku pokornej
dyspozycyjności, czyli świadomej gotowości na przyjęcie Bożego spojrzenia na całą
rzeczywistość oraz współpracę z Bogiem w urzeczywistnianiu się Jego planów, coraz lepiej
poznawanych na modlitwie, zwłaszcza w „medytacji biblijnej”. Jak prorok Izajasz tak
i prawdziwie rozmodlony chrześcijanin odpowie na odczytywane w Biblii, liturgii i życiu
wezwanie Boże: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? – OTA JA, POŚLIJ MNIE!” (por.
Iz 6, 8). Modlitwa zdolna jest urobić serce człowieka, jego chcenie, wolę tak, by Pan Bóg
zawsze mógł się nim posługiwać zgodnie ze swym upodobaniem. Taki człowiek jest
dopiero w pełni „żywym człowiekiem, który jest konkretnym przejawem Bożej chwały na
ziemi”, jakby można to określić posługując się lapidarnym zwrotem św. Ireneusza z Lyonu:
„Vivens homo gloria Dei”.
Bóg jest wtedy uwielbiony w naszym świecie, gdy „Jego wola się spełnia na ziemi tak
jak i w niebie” (por. Mt 6, 10). Dlatego też Pan Jezus modli się do Ojca przed
rozstrzygającym krokiem, jakim było podjęcie paschalnego misterium: „(Ojcze) Ja Ciebie
otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania”
(J 17, 4). Idzie, więc o sprawę najwyższej wagi: wypełnić wolę Ojca! Poprzez modlitwę (i
święte sakramenty) stajemy się zdolni na wzór Chrystusa Pana i razem z Nim – czy lepiej:
w Nim! – do współpracy w „wypełnianiu dzieła, które Ojciec Mu zlecił”, dzieła uwielbienia
Majestatu Boga i zbawienia ludzi.
Dlatego też modlitwa – prośba winna zawierać zawsze (implicite) tę fundamentalną
postawę „dyspozycyjności” i poddania się woli Ojca. Charakterystyczne jest zakończenie
Jezusowej zachęty do wytrwałej modlitwy prośby w redakcji Mateusza. Ogólna zachęta do
natarczywej prośby i porównanie do ziemskiego ojca dającego dobre dary swym
dzieciom kończy się naprowadzającym na właściwe rozumienie przedmiotu prośby
stwierdzeniem: „o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym,
którzy Go proszą (Mt 7, 11). Jeszcze bardziej pouczające, zastanawiającej może trochę
szokujące jest analogiczne zakończenie tego pouczenia w redakcji Łukaszowej: „Jeśli więc
wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec
wasz z nieba DA DUCHA ŚWIĘTEGO tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13). Zachęta nie
precyzuje przedmiotu prośby – a wiec prosić usilnie można o wszystko. Ale skutek prośby
już jest określony w pewnym kierunku: „da to, co dobre”, „da Ducha Świętego”! A zatem
na modlitwie człowiek proszący winien dorastać w kierunku dobra widzianego od strony
Boga, dobra zgodnego z wolą Bożą, z Jego zamysłem zbawczym, z tym, co jest w Bogu
niejako z Jego natury – Miłość miłosierna i zbawcza. Głosząc szczyt zamysłu Bożego, czyli
„mądrość krzyża”, Apostoł Narodów zapewnia, że nam objawia to misterium sam Bóg
przez swojego Ducha, który „przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego”, jako że
„tego, co Boskie, nie zna nikt tylko Duch Boży. Otóż myśmy(...) otrzymali(...) Ducha, który
jest z Boga, dla poznania darów Bożych” (1Kor 2, 10–12). A Duch Święty podczas
modlitwy „przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8, 27), wyprostowuje On
niejako wszystkie krzywizny i dewiacje naszych próśb, a stopniowo i powoli wprowadza
nas w świat Bożych myśli i dróg, ukazując bezbrzeżne horyzonty zbawczego planu Boga,
który winniśmy z miłością i posłuszeństwem zaakceptować, włączając się całym sercem w
jego realizację na ziemi. Tak to „Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z
Jego Wolą” (Flp 2, 13).
Treść modlitwy chrześcijańskiej oraz jej cel zazębiają się bardzo ściśle. Przemiana,
zachodząca w dobrze modlącym się człowieku, jest dziełem Ducha Bożego, który poprzez
słowa Pisma św. i liturgię prowadzi człowieka ku kontemplacji Misterium Chrystusa.
Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin podkreśla zarówno rolę Pisma św. jak i związek
modlitwy chrześcijańskiej z całym Misterium Chrystusa (por. np. n. 18, s. 34; n. 140, s. 67).
Mamy „szukać Chrystusa i poprzez modlitwę coraz głębiej wnikać w Jego misterium” (n.
19, s. 35; por. DK 14; DFK 8). Zachęcając do przerywania oficjalnej modlitwy liturgicznej
chwilami ciszy i skupienia Kościół chce nam „dać możność wsłuchania się w głos Ducha
Świętego przemawiającego do serca, a także osobistą modlitwę ściślej złączyć ze Słowem
Bożym i z oficjalną modlitwą Kościoła (por. tamże, n. 208, s. 79).
Kontemplacja Misterium Chrystusa w Jego paschalnym „szczycie” ma szczególną moc
przemieniającą nasze myślenie i postawy. i jak Jezus mocą Ducha Świętego dokonał dzieła
uwielbienia Ojca i zbawienia świata, gdy „przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego
siebie jako nieskazitelną ofiarę” (Hbr 9, 14), tak też chrześcijanin w Duchu Świętym
poznaje to misterium i włącza się w nie poprzez modlitwę oraz sakramentalny
współudział z Chrystusem w Jego dziele.
Kardynał C. M. Martini w cytowanej już publikacji „Wyznania Pawła” zastanawiając się
nas sposobami prowadzącymi do „przemiany” (na wzór św. Pawła), na pierwszym miejscu
wymienia kontemplację paschalnego misterium Chrystusa. Pisze: „Sprawą podstawową
jest uznanie, że to Bóg w swoim miłosierdziu nas przemienia. Pierwszym sposobem, który
pozwala otrzymać dar Boży, jest kontemplacja Serca Chrystusa ukrzyżowanego, której
udziela Duch. Jest to kontemplacja, którą możemy nazwać eucharystyczną: musimy
zasiąść z należną powagą do podwójnego stołu, stołu Słowa Bożego i stołu Eucharystii –
dać się nasycić słowem Bożym jako siłą, rozjaśniającą historiozbawcze znaczenie
pokarmu, którym jest Chrystus umarły i zmartwychwstały. Pokarm ten staje się naszym
pożywieniem i włącza nas w historię zbawienia, a słowo Boże ukazuje nam jej
rzeczywistość, zasięg i kierunek. Podobnie jak Paweł, tak i my dzięki takiej kontemplacji
wchodzimy na drogę przemiany. Apostoł żył w nieustannej modlitwie, a była nią
kontemplacja tajemnic Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego” (s. 90). Dodajmy: w tym
paschalnym dziele Chrystusa został doskonale uwielbiony Bóg – Ojciec, a świat dostąpił
zbawienia. Poprzez kontemplację tego misterium chrześcijanin otwiera się na przyjęcie
daru paschalnej „przemiany” w sobie, a tym samym wielbi jak najdoskonalej Boga, bo
rzeczywiście włącza się w uwielbienie Chrystusowe i ma w nim realny udział.
Dynamika historii zbawienia w modlitwie chrześcijańskiej („Droga”)
Z dotychczasowych refleksji nad modlitwą chrześcijańską wynika m. in. jej ścisłe
powiązanie z historią zbawienia (geneza, treść, cel). Źródłem dziejów zbawienia jest
odwieczny plan Boga, który ujawnia się stopniowo na kanwie wydarzeń jako zbawcza
wola Boga. Wykonawcą tego planu jest Jezus Chrystus, działający na ziemi mocą Ducha
Świętego jako wcielone Słowo – Syn Boży i Zbawiciel. Istotną treścią historii zbawienia
i głównym jej „Bohaterem” jest, więc JEZUS CHRYSTUS. Natomiast Siłą poruszającą dzieje
i niejako „Motorem” historii zbawienia jest DUCH ŚWIĘTY. Św. Ireneusz powie, że są to
jakby „dwie ręce Ojca”, którymi przygarnia nas On do siebie jako swoje dzieci –
„zrodzone” w tej niezwykłej „przemianie” usynowienia w Jedynym Synu swoim. Biblijna
wizja historii zbawienia ma nie tylko swe „źródło”, punkt wyjścia, ale także ściśle
określony punkt docelowy i „kres”. Jest nim Paruzja Pana, czyli powtórne przyjście
Chrystusa Pana na ziemię w majestacie i chwale, by „przakazać królowanie Bogu i Ojcu”.
Bo „gdy już wszystko zostanie mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu,
który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich” (1Kor 15, 24. 28).
Dynamikę historii zbawienia można, więc wyrazić zwięźle w czterech krótkich
określeniach
A Patre – Od Ojca
Per Filium – Przez Syna
In Spiritu Sancto – W Duchu Świętym
Ad Patrem – Do Ojca
Modlitwa chrześcijanina dobrze uformowanego, karmiona autentycznym pokarmem
ze skarbca Biblii i liturgii, zanurzona w życiu współukrzyżowanym z Chrystusem będzie
przepełniona tą właśnie dynamiką. Nie każdy musi wiedzieć o tym dokładnie i na
modlitwie przeżywać to świadomie. Duch Święty jednak rozszerza niezawodnie zarówno
horyzonty myśli, jak i pojemność serca prawdziwie wierzącego, tak że bezwiednie nawet
jakby „oddycha” on tym zdynamizowanym duchem modlitwy chrześcijańskiej. Bibilia,
bowiem i liturgia Kościoła wciąż formuje taki obraz rzeczywistości, otwierając się zarazem
na działanie aktualne Ducha Świętego w każdym ochrzczonym. Dynamika ta sprawia, iż
modlitwa nawet najbardziej „osobista”, intymna, nie „zamyka” chrześcijanina, nie czyni go
małostkowym, zagubionym, zgorzkniałym czy zniechęconym. Sławne „epitafium” ku czci
św. Ignacego Loyoli dobrze wyraża tę Bożą dynamikę w historii i jej ducha: „Non coerceri
a maximo, contineri autem in minimo, divinum est” – „Nie dać się zamknąć w tym, co
największe, a zawierać się w tym, co najmniejsze, boska to rzecz”. Modlitwa
chrześcijanina ma w sobie zawsze jakiś obiektywny „rozmach”, szerokie bezkresne wprost
perspektywy, dają niezwykle „głęboki oddech” i zobiektyzowaną pewność, tak potrzebną
człowiekowi! Odniesienie do Osoby Chrystusa Pana nie jest tu statyczne, lecz bardzo
dynamiczne: modlący się chrześcijanin wciągnięty jest niejako w nurt Chrystusowego
„Przejścia – Paschy”, wiąże się z Panem „Przechodzącym” poprzez dzieje ludzkości
i każdego serca; a więc relacje osobowe z Chrystusem nabierają cech Wielkiej przygody
„przemieniającej” i posiadającej w sobie coś ze zwycięskiego napięcia.
Ignacjańskie rozważanie o Wołaniu Króla i Dwóch Sztandarach bardzo dobrze oddają
analizowaną tu właśnie dynamikę modlitwy chrześcijańskiej czy też jej „drogę”. Więź z
Chrystusem żyjącym w Kościele i w każdym ochrzczonym, aktywna obecność Ducha
Świętego, głębokie przekonanie o swoich „źródłach” życia („wszystko jest darem i łaską”
i to w każdej chwili!), a wreszcie urzekająca perspektywa eschatologiczna „Ad Patrem” –
do Ojca! – oto elementy sprawiające, że modlitwa chrześcijańska stwarza radosną
nadzieję i przekreśla wszelkie przygnębienie, zniechęcenie i załamanie w najbardziej
nawet tragicznych (po ludzku) sytuacjach. Dynamika modlitwy chrześcijańskiej, odbijająca
dynamikę historii zbawienia kształtuje w człowieku poczucie „drogi” do bardzo
sensownego, pewnego i radosnego celu. Jest to cel osobowy – Osoba Ojca (ad Patrem).
Taki cel rozświetla nawet najciemniejsze momenty „drogi” życia, które przecież
ostatecznie jest tylko „drogą”.
Chrystus Pan w testamentalnej „Mowie pożegnalnej” i „Arcykapłańskiej Modlitwie”
wyraża tę dynamikę w powtarzanym wiele razy zwrocie: „JA IDĘ DO OJCA” (por. J 14, 12.
28; 16, 5. 10. 28) oraz modlitewnym zwrocie: „A JA IDĘ DO CIEBIE, OJCZE” (J 17, 11. 13).
Św. Ignacy z Antiochii w Liście do Rzymian zapewnia, że jest już w nim tylko jakby „szmer
wody żywej, która mówi w jego sercu: „Idź do Ojca!” Każdy chrześcijanin, posłuszny
Duchowi Świętemu (On jest „wodą żywą!”), poprzez modlitwę odbiera podobny impuls
ukazujący świetlany cel życia, które jest „drogą”. i dobrze wie uczeń Chrystusa, że „nikt
nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Chrystusa” (por. J 14, 6).
Można, więc i trzeba mówić o „specyfice” modlitwy chrześcijańskiej, ponieważ ona
istnieje i ma doniosłe znaczenie dla samoświadomości chrześcijanina oraz dla jego życia
praktycznego. Modlitwa chrześcijańska jest nieustanną „szkołą życia sensownego” – i to
sensownego w całej pełni, obiektywnej PEŁNI, jaką stanowi Chrystus i Kościół (por.
Pawłowe Pleroma – Ef 1, 23; Kol 1, 19; 2, 9).
Ćwiczenia Duchowne św. Ignacego Loyoli przez swą treść i cel już stanowią
nieocenioną „szkołę modlitwy specyficznie chrześcijańskiej”! Ponadto metody modlitwy,
medytacji czy kontemplacji, a także praktyczne wskazówki przy poszczególnych
rozważaniach przesycone są świadomością, która wyraża „specyfikę modlitwy
chrześcijańskiej”, zwłaszcza jej źródło („prosić” o dobrą modlitwę!), treść i cel.
Analizowane punkty charakteryzują modlitwę chrześcijańską w sposób szczególny.
Można, oczywiście, to samo zagadnienie ująć inaczej i wymieniać jeszcze wiele innych
cech „chrześcijańskiego novum” odnośnie modlitwy. Ale przypomnienie choćby tych
czterech aspektów może przyczynić się do pobudzenia twórczej uwagi Słuchaczy
i zachęcić do dalszych poszukiwań i refleksji.
Wprowadzenie
W związku z modlitwą ludzie najczęściej stawiają pytania praktyczne: „Jak się modlić?
Jak się modlić lepiej?” Pytają o metody, o sposoby najlepszej modlitwy. i słusznie!
i dobrze! Wydaje się jednak, że problemem ważniejszym i chyba „wcześniejszym” jest
fundamentalne zagadnienie samej natury modlitwy ucznia Chrystusowego, czyli
„specyfika modlitwy chrześcijańskiej”.
Tak sformułowany temat może budzić zdziwienie, zastrzeżenia, a może i sprzeciw. Jak
to?! Czyżby modlitwa chrześcijańska różniła – się czymś istotnym od modlitwy innych
ludzi wierzących niechrześcijan?! Czy po Soborze Watykańskim II nie powinniśmy raczej
wydobywać to, co jest wspólne wszystkim, co łączy i jednoczy ludzi wierzących, ludzi
dobrej woli – zamiast podkreślać różnice i mówić o tym, co „specyficznie”
chrześcijańskie?! i czy w ogóle istnieje jakaś „specyfika” modlitwy chrześcijańskiej?!
Tak! Istnieje „specyfika” modlitwy chrześcijańskiej i zawsze trzeba o niej mówić, dziś
także, a może dziś szczególnie mocno i jasno.
Obok ofiary modlitwa należy do najistotniejszych przejawów religijności człowieka we
wszystkich czasach i miejscach.
Kościół Soboru Watykańskiego II faktycznie akcentuje elementy jednoczące wszystkich
ludzi i pragnie prowadzić dialog z każdym człowiekiem dobrej woli. Nie potępia żadnej
religii i nie lekceważy niczyich przekonań. W soborowym Dekrecie o religiach
niechrześcijańskich czytamy: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach
owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów
działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią
się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień
owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi. Głosi zaś i jest obowiązany głosić bez
przerwy Chrystusa, który jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), w którym ludzie znajdują
pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą pojednał” (DRN 2). W Dekrecie o
misyjnej działalności Kościoła czytamy, że religijne przejawy i przedsięwzięcia różnych
ludów „wymagają oświecenia i uleczenia”, chociaż „można je niekiedy uważać za drogę
wychowawczą (pedagogia) ku prawdziwemu Bogu lub za przygotowanie ewangeliczne”
(por. DM 3).
Widzimy więc, że Kościół wyraźnie odróżnia pewne elementy „prawdy i świętości” –
od PEŁNI, jaką jest Chrystus Pan żyjący w Kościele. Dlatego z pokorną pewnością
i odwagą (Pawłowa „parrhesia”) Kościół zawsze będzie głosił wszystkim narodom właśnie
JEZUSA CHRYSTUSA i Jego EWANGELIĘ, jako wszechogarniające NOVUM i PEŁNIĘ żywej
Prawdy.
Jan Paweł II nieraz podkreślał, że modli się w łączności ze wszystkimi ludźmi dobrej
woli, którzy wierzą w Boga i modlą się do Niego w przeróżny sposób. Tyle razy publicznie
uczestniczył w modlitewnej wspólnocie, utworzonej z ludzi różnych religii i wyznań. Nigdy
jednak nie zaciera istotnej różnicy między chrześcijaństwem – a innymi religiami i zawsze
wskazuje na Chrystusa jako Pełnię objawienia i religijnego życia człowieka. „Albowiem On
– jak poucza Sobór – Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym
człowiekiem” (KDK 22). i Kościół ma obowiązek nieść tę „Radosną Nowinę” wszystkim
ludziom, by mogli świadomie ją przeżywać – czerpiąc światło i życie z Chrystusowej Pełni.
Im bardziej szanujemy każdego człowieka i jego przekonania, tym troskliwiej winniśmy
zabiegać o to, by w swej wolności mógł poznać Chrystusa i odpowiedzieć na Jego
wezwanie oraz zaofiarowaną Pełnię.
„Na modlitwie nie bądźcie... jak poganie” Mt 6, 7 (Rozróżnienie)
Po tym wstępnym zastrzeżeniu przejdźmy do zasadniczego rozróżnienia pomiędzy
modlitwą chrześcijańską – a niechrześcijańską, czyli „pogańską”. Będzie to rozróżnienie
umowne, uproszczone, ale nie pozbawione biblijnych podstaw, a w każdym razie bardzo
pomocne do uchwycenia tej analizowanej właśnie specyfiki modlitwy chrześcijańskiej”.
W Mateuszowej redakcji Kazania na Górze czytamy między innymi pouczenia Pana na
temat modlitwy (Mt 6, 5–15). Tam właśnie znajduje się fundament biblijny
proponowanego rozróżnienia: modlitwa „poganina” i modlitwa „uczniów Chrystusa
Pana”. Pan przestrzega swoich słuchaczy: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie.
Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni
do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.
Wy zatem tak się módlcie” (Mt 6, 7–8). i teraz następuje dobrze znany nam tekst
Modlitwy Pańskiej z tym mało rozważanym akcentem „nowości” Ewangelii i ducha
Chrystusowego, który w modlitwie Jego uczniów wyraża się zasadniczym nachyleniem ku
Bogu i JEGO WOLI NAJŚWIĘTSZEJ jako czemuś absolutnemu, najlepszemu i upragnionemu
ponad wszystko (por. Mt 6, 9–15; 7, 7–11; Łk 11, l–13). W pouczeniach Chrystusa Pana
zawarty jest również bezcenny zarys „obrazu Boga”, który winien znajdować się w
człowieku, zanim przystąpi on do modlitwy. To Bóg wszechwiedzący, ale Jego
wszechwiedza jest przepełniona słońcem dobroci ojcowskiej, zatroskanej, dostrzegającej
wszystkie potrzeby człowieka i ukryte zacisze jego serca (por. Mt 6, 5–8; Łk 11, 5–13).
Podaje też Pan przestrogę przed postawą człowieka wobec innych ludzi, która
praktycznie uniemożliwia autentyczną modlitwę: brak miłosierdzia i wrogość. Przed
modlitwą konieczne jest więc przebaczenie z serca wszystkim winowajcom, a więc także
wrogom (por. Mt 6, 12. 14–15; Łk 11, 4).
Bliższe przyglądnięcie się Jezusowemu rozróżnieniu i przestrodze prowadzi do
wniosku, że nie tyle idzie tu o przynależność do określonej grupy ludzi: „poganin” lub
„chrześcijanin”; idzie raczej o POSTAWY człowieka modlącego się, o jego przekonania
i nastawienie, o jego serce przed Bogiem. A zatem pewne elementy „pogańskie” mogą
znaleźć się w modlitwie chrześcijanina i odwrotnie – w człowieku nieochrzczonym mogą
działać podczas modlitwy „sprężyny” typowo chrześcijańskie, o ile jest on szczerze
otwarty na Boga żywego, którego bez własnej winy nie poznał jeszcze w Chrystusie jako
„Obrazie Boga niewidzialnego” (por. Kol 1, 15).
Sobór, pouczający o życiu chrześcijan jako ludzi „włączonych w tajemnicę paschalną”,
spieszy z jakże cennym uzupełnieniem: „Dotyczy to nie tylko wiernych chrześcijan, ale
także wszystkich ludzi dobrej woli, w których sercu działa w sposób niewidzialny łaska
(por. KK 16). Skoro bowiem za wszystkich umarł Chrystus (por. Rz 8, 32) i skoro
ostateczne powołanie człowieka jest rzeczywiście jedno, mianowicie boskie, to musimy
uznać, że Duch Święty wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób Bogu wiadomy
do uczestnictwa w tej paschalnej tajemnicy” (KDK 22).
Przestrogi Chrystusa: „Na modlitwie nie bądźcie... jak poganie... Nie bądźcie do nich
podobni!” (Mt 6, 7–8) odczytywać będziemy więc jako przestrogi przed POGAŃSKIMI
POGLĄDAMI i POSTAWAMI, dotyczącymi modlitwy. Na ich tle wyraziściej zarysuje się
„specyfika modlitwy chrześcijańskiej” i jej oryginalna NOWOŚĆ.
Skupimy się przede wszystkim na czterech aspektach tej specyfiki: genezie modlitwy,
jej treści, celu oraz „drodze”, czy też „dynamice” modlitwy chrześcijańskiej.
Modlitwa chrześcijańska jest „dziełem Boga” w człowieku (Geneza)
Umowny „poganin” zapytany o genezę modlitwy – o jej źródło i początek –
odpowiedziałby: „Ja jestem źródłem swojej modlitwy: w mojej woli i decyzji leży jej
początek. Chcę się modlić – i modlę się”.
Zupełnie inaczej odpowie uczeń Chrystusa – świadomy chrześcijanin. Czym bowiem
jest modlitwa i co znaczy: modlić się? Tyle różnych sformułowań podano na ten temat:
„Przebywanie z Bogiem” (Wschód). „Rozmowa z Bogiem” (Zachód). „Zjednoczenie z
Bogiem” (św. Jan Vianney). „Myślenie o Bogu z miłością” (R. Voillaume). „Otworzyć serce
Bogu” (K. Rahner) itp.
Aby to wszystko było możliwe, Bóg sam musi pierwszy rozpocząć ten dialog.
Chrześcijanin wie, że prawdziwa modlitwa jest możliwa tylko dlatego, iż Bóg pierwszy
przemówił, wciąż przemawia i czeka, na odpowiedź człowieka. Autentyczna modlitwa
włącza człowieka w ten zbawczy dialog i otwiera go na Boże działanie, które również w
modlitwie się ujawnia. A więc modlitwa jest przede wszystkim „DZIEŁEM BOGA” – OPUS
DEI. To On ją po prostu „stwarza”, tak jak tworzy całe dzieło zbawienia. Taka świadomość
ma wielkie znaczenie dla człowieka: właściwie ustawia nie tylko modlitwę, ale także całe
jego życie. W modlitwie dochodzi do głosu zbawczy dialog z Bogiem. A tu – w sprawie
zbawienia – człowiek sam jest bezsilny. „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” – mówi
Chrystus Pan (J 15, 5). „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca
inaczej jak tylko przez Mnie” – zapewnia (J 14, 6). Źródłem wszystkiego, co ma charakter
zbawczy, jest Bóg. Św. Paweł przypomina Filipianom: „Albowiem to Bóg jest w was
sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą” (Flp 2, 13). Jeżeli modlitwa jest
wyrazem miłości człowieka do Boga („myślenie o Bogu z miłością”), to dobrze wiemy, że
„Bóg sam pierwszy nas umiłował” – jak zapewnia w Pierwszym Liście św. Jan Apostoł
(1 J 4, 19).
Najważniejszy i najbardziej wyraźny tekst biblijny na ten temat to dobrze znany
fragment Pawłowego Listu do Rzymian: „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą
naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia
się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika
serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8,
26–27). A zatem prawdziwa i dobra modlitwa („tak, jak trzeba”) jest dziełem BOŻEGO
DUCHA, działającego w nas. Czytamy wprawdzie, że każdy człowiek, „który wezwie
imienia Pańskiego”, będzie zbawiony” (Jl 3, 5; por. Rz 10, 13; Dz 2, 21), ale św. Paweł
zapewnia, iż nikt „nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus”
(1Kor 12, 3). A w innymi miejscu stwierdza, że „tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch
Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania
darów Bożych” (1Kor 2, 11–12). Największym darem jest przybrane synostwo Boże, o
którym zaświadcza w głębinach naszego ducha sam Duch Święty i to On wzbudza w
naszych sercach dziecięcą ufność ku Bogu, tak iż możemy do Niego wołać: „Abba, Ojcze!”
(por. Rz 8, 14–17).
Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin (zawierające znakomitą „rozprawkę” na
temat modlitwy chrześcijańskiej nn. l–19) stwierdza po prostu: „Nie ma modlitwy
chrześcijańskiej bez działania Ducha Świętego. On jednoczy cały Kościół i przez Syna
prowadzi go do Ojca” (LG, I, n. 8, 29).
Chociaż modlitwa chrześcijańska jest przede wszystkim „dziełem Boga” w człowieku, to
jednak wysiłek człowieka i jego zaangażowanie jest tu nieodzowne. Ojciec J. B. Lotz SJ w
książce Wdrożenie w medytację nad Nowym Testamentem dobrze wyważa tu proporcje:
„W medytacji chrześcijańskiej wysiłek ludzki zbiega się z działaniem Bożym. Z jednej
strony wysiłek ludzki, związany często z niemałym trudem, jest konieczny; z drugiej strony
stanowi on jedynie współdziałanie z działaniem Boga, który w najgłębszym sensie i jako
pierwszy daje do medytacji impuls i rozwija ją. Dlatego nie istnieją żadne metody
niezawodne i niejako mechanicznie wywołujące medytację. Wszystko jest tu ostatecznie
raczej darem łaski, czyli pochylającego się ku nam łaskawie Boga, co dotyczy szczególnie
wysokich szczebli medytacji(...) Konkretnie rozbudza w nas medytację Duch Święty. Jest
On najbardziej wewnętrznym nauczycielem, który pobudza i zapładnia cały wysiłek
medytacyjny i którego impulsom muszą być posłuszni najbardziej choćby doświadczeni
nauczyciele ludzcy, jeśli nie chcą zejść na manowce” (Kraków, WAM 1987, 51–52).
Świadomość ta ma także praktyczne znaczenie. Uczy nas pokory i prawdy przed
Bogiem. Kardynał C. M. Martini w rekolekcyjnych rozważaniach zatytułowanych
„Wyznania Pawła” – radzi: „Ważną jest rzeczą, byśmy zastanowili się nad ową postawą
„nie wiemy”, „nie umiemy”: jest ona zawsze użyteczną i nieodzowną, jeśli chodzi o nasz
stosunek do Boga. Istotnie – „nie umiemy się modlić tak, jak trzeba” (Rz 8, 26). Często nie
udaje się nam dobrze modlić, gdyż zaczynamy modlitwę w przekonaniu, że umiemy się
modlić, tymczasem powinniśmy zawsze zaczynać od wyznania: „Panie, nie umiem się
modlić; wiem, że nie potrafię się modlić”. Już to jest modlitwą, bo przygotowuje miejsce
Duchowi, o którego powinniśmy zawsze prosić” (Kraków, WAM 1987, 63–64).
„Misterium Chrystusa” istotną treścią modlitwy chrześcijańskiej (Treść)
Człowiek o postawie „pogańskiej” zapytany o treść modlitwy, odpowie: „Moje
potrzeby duchowe i materialne, wieczne i doczesne: zdrowie, posiadanie, powodzenie,
szczęście; moje uwielbienie Boga, dziękczynienie i przeproszenie, moje rozliczne prośby
(także za innych! – doda może w poczuciu wielkiej bezinteresowności)”. Jest w tym
zapewne wiele szlachetności i ludzki realizm; jest nawet dobra religijność – naturalna. ALE
– prawdziwy chrześcijanin odpowie inaczej: „Treścią istotną i najważniejszą modlitwy
chrześcijańskiej jest „MISTERIUM CHRYSTUSA”, a więc Boży plan zbawienia i jego
realizacja w dziejach, czyli historia zbawienia”. Są to „wielkie dzieła Boże” – „Magnalia
Dei” – poczynając od stworzenia wszechświata, poprzez ludzkie dzieje, a szczególnie
dzieje wybranego ludu, w łonie którego przychodzi na świat Syn Boży wcielony – Jezus
Chrystus, by poprzez swe życie, naukę, czyny i cuda, a najbardziej przez PASCHALNE
MISTERIUM swej męki, śmierci, „zstąpienia do piekieł”, zmartwychwstania,
wniebowstąpienia i zesłanie Ducha Świętego, a wreszcie paruzję – WYPEŁNIĆ WOLĘ OJCA,
zrealizować odwieczny zamysł zbawczy Boga w stosunku do człowieka i całego świata
związanego z człowiekiem.
„Misterium jest jedno i obejmuje wszystko” (D. Barsotti)! Pamiętając o tym starajmy się
zrozumieć, że treścią modlitwy chrześcijańskiej może i musi być wszystko, ALE WIDZIANE
W RAMACH wszechogarniającego MISTERIUM CHRYSTUSA! W tym punkcie widać
wyraźnie oryginalną nowość i specyfikę (niepowtarzalną!) chrześcijańskiej modlitwy:
szerokie, bezbrzeżne perspektywy Misterium Chrystusa, nieznanego poza
chrześcijaństwem, które stanowi najistotniejszą treść modlitwy chrześcijańskiej, nawet
wtedy, gdy nie jest za każdym razem wyraźnie nazywane i uświadamiane przez modlących
się uczniów Pana. Oni powinni to po prostu w sobie „nosić” jako najgłębsze przekonanie
– owoc prawdziwej formacji i współdziałania z otrzymanym w czasie inicjacji Duchem
Świętym.
Przejawy modlitwy chrześcijańskiej
Modlitwa chrześcijanina od strony formalnej będzie także: uwielbieniem Boga,
dziękczynieniem, przeproszeniem i prośbą. Nawet „materialnie” może się nie różnić od
„pogańskiego” schematu: „moje uwielbienie” etc. A jednak będzie tu zasadnicza różnica
świadomości i odniesienia.
Uwielbienie
Chrześcijanin mówi: „Uwielbiam Cię, Boże!” ale wie, że to jego uwielbienie ma sens
i znaczenie tylko dlatego, że wypowiada je w łączności z Chrystusem, który żyje w nim
i uwielbia Ojca nieustannie w Kościele i wraz z Kościołem, głównie w Najświętszej
Eucharystii. Zakończenie Modlitwy Eucharystycznej wyraża to najbardziej chrześcijańskie
przekonanie i świadomość Kościoła: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie,
Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała. Amen!”
(Mszał Rzymski).
Dziękczynienie
Uczeń Chrystusa dziękuje Bogu za wiele małych i wielkich dobrodziejstw, jak każdy
wierzący człowiek. A jednak na głębinach świadomości wie, że jedynie przez Chrystusa i w
Nim wszelkie ludzkie dziękczynienie ma sens i jest przyjęte przez Boga jako godne Jego
Majestatu. Wie też, że wszelkie dary są jakby znakiem i wyrazem prawdziwego DARU
BOŻEGO, jakim jest dla człowieka Jezus Chrystus (Eucharystia!) i Duch Święty. Pierwsze
kanoniczne pismo Nowego Testamentu, jakim jest najprawdopodobniej Pawłowy Pierwszy
List do Tesaloniczan (ok. 50 r. po Chr.), zaczyna się właśnie dziękczynieniem, ale „w Panu
naszym Jezusie Chrystusie” (por. 1 Tes l, 1–3). Uobecnienie samej istoty chrześcijaństwa
podczas Mszy św. nosi od starożytności (od Didache I/II w.) nazwę grecką „Eucharistia”,
czyli „Dziękczynienie” za wielkie dzieła Boże, których jakby syntezą jest Pan,
obdarowujący Duchem Bożym – człowieka.
Przeproszenie
Cała soteriologia Pawłowa zawarta w Jego listach i mowach (por. Dz 13, 16–41; 17, 22–
31; 20, 18–36; 22, 1–21; 24, 11–21; 26, 1–29), jak zresztą cała nauka Nowego Testamentu,
to Radosna Nowina, że Bóg pojednał nas z sobą w Chrystusie i Kościołowi zlecił posługę
jednania (por. 2 Kor 5, 18–21). Nic nie znaczyłyby nasze przebłagalne modły i czyny
pokutne, gdyby nie Krew Jezusa Chrystusa, przelana na krzyżu „na odpuszczenie
grzechów” i wciąż obecna na ziemi podczas sprawowania eucharystycznego misterium
(por. Mt 26, 28). To Chrystus paschalny jest naszym „przebłaganiem” i naszym „pokojem”
(por. Ef 2, 11–18; Kol 1, 12–23). Przepraszając Boga chrześcijanin wie, że nie jest sam i że
jego przeproszenie jest skuteczne, bo Chrystus obecny i żyjący w Kościele przygarnia go
i obmywa Swą Boską Krwią w sakramencie pokuty i pojednania.
Prośba
Zarówno Biblia jak i liturgiczne księgi Kościoła pełne są modlitw, które mają formę
prośby – i to często o rzeczy bardzo ludzkie – powiedzielibyśmy nawet „przyziemne”
(zdrowie, chleb, uwolnienie od cierpienia czy wrogów itp.) Chrześcijanin prosi o wiele
i może prosić o wszystko, co dobre i potrzebne jemu lub jego bliskim. A jednak i tu
„specyfika” chrześcijańskiej modlitwy musi być jasno ukazywana i winna być świadomie
przeżywana. Na czym ona polega? Chrystus Pan zapewnia: że „o cokolwiek byśmy prosili
Ojca, da nam w imię Jego – Chrystusa”. Uściśla też: „Do tej pory o nic nie prosiliście w
imię Moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna” (J 16, 23–24). Chrystus
wracający do Ojca staje się naszym Rzecznikiem u Ojca i obiecuje wysłuchanie wszelkich
próśb: „A o cokolwiek prosić będziecie w imię Moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony
chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię” (J 14, 13–
14; por. Mt 7, 7–11; Łk 11, 9–13). Pewność wysłuchania modlitwy jest absolutna (wolna
od jakichkolwiek warunków!), ale związana jest nierozerwalnie z imieniem Jezusa. Prosić
należy „w imię Jezusa”. Co to znaczy? Mamy tu typowy „hebraizm”: imię – oznacza osobę
i utożsamia się z nią. Prosić „w imię Jezusa” znaczy prosić w Nim, wraz z Nim, tak jak On.
Jezus podczas ziemskiego życia prosił Ojca o wiele rzeczy, ale szczytem Jego modlitwy
prośby jest zapewne modlitwa w Ogrodzie Oliwnym przed męką. Była to modlitwa usilna,
natarczywa, powtarzana pokornie i wśród łez (por. Mt 26, 30. 36–46; Mk 14, 26. 32–42;
Łk 22, 39–46; J 12, 27–33). Jezus się lękał, odczuwał wstręt i trwogę przed zbliżającą się
męką. Prosi więc Ojca – jakżeż po ludzku! – by oddalił od Niego ten kielich męki, o ile
jest to możliwe w Jego odwiecznych planach. Istotny akcent w tej usilnej prośbie
spoczywa na zdaniu końcowym: „Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”. „Niech się stanie
wola Twoja!” Wola Ojca jest najważniejsza! Nawet w takiej sytuacji, tak granicznej
i dramatycznej!
Autor Listu do Hebrajczyków komentując to wydarzenie podkreśla, że Ojciec
wysłuchał modlitw udręczonego Pana Jezusa: „Z głośnym wołaniem – czytamy tam –
i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do tego, który mógł Go
wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5, 7). Wydaje się, że
Autor natchniony przesadził. Jak to został wysłuchany?! Prosił przecież o uwolnienie od
śmierci” Przyszła jednak i męka i śmierć! Dotykamy tu sedna problemu: Natarczywa
prośba Jezusa była poddana bezwarunkowo woli Ojca („Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak
Ty”). Tak prosił Jezus, i został wysłuchany zgodnie z odwiecznym zamysłem Ojca, Jego
zbawczym planem względem ludzkości. Męka i śmierć Jezusa była w tych planach
istotnym punktem objawienia się miłości Boga do człowieka i ceną odkupienia. Jezus
pokornie i posłusznie podporządkował swą jakżeż bardzo egzystencjalną modlitwę –
prośbę zbawczej woli Ojca. i został wysłuchany w sposób najpełniejszy: Ojciec uwolnił go
od śmierci przez zmartwychwstanie – dając Mu ostateczne zwycięstwo i triumf nad
śmiercią (por. Rz 6, 9), uwielbił mocą Ducha Świętego Jego człowieczeństwo i uczynił Go
Głową nowej, odkupionej ludzkości. W ten sposób „uwolnił od śmierci” nie tylko Jezusa,
ale i wszystkich ludzi, którzy przyłączą się do Niego przez wiarę i chrzest. Autor
natchniony stwierdza dalej: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich,
którzy Go słuchają” (Hbr 5, 8–9). Św. Paweł przypomina w Liście do Rzymian, że „Chrystus
powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy” (Rz 6,
9). Oto jest spełnienie prośby, jaką zanosił do Ojca – spełnienie nadobfite, iście Boskie!
Chrześcijanin, prosząc Boga o cokolwiek, ma prosić „w imię Jezusa”, czyli tak jak Jezus
– poddając swą wolę zbawczej woli Boga. Nie zawsze musimy formalnie i expressis verbis
wyrażać to podporządkowanie naszych próśb Bożemu upodobaniu. Wystarczy
świadomość „kim się jest” (chrześcijaninem!) i postawa fundamentalna, zawierająca
„implicite” stałe i nieodwołalne podporządkowanie swej woli i wszystkich pragnień
opatrznościowym wyrokom Bożym. Taka świadomość i postawa winny być wynikiem
formacji prawdziwie chrześcijańskiej – ciągłej formacji (rodzina, katechizacja, słuchanie
słowa Bożego i konfesjonał, lektura religijna, rekolekcje – i modlitwa prawdziwie
chrześcijańska!)
Misterium Chrystusa, które stanowi samą istotę modlitwy chrześcijańskiej od strony jej
treści, to Wola Boża w historycznej realizacji na ziemi. Jak ją poznawać? Jak ją wypełniać?
Jak swoje życie z nią uzgodnić? O to właśnie idzie w modlitwie autentycznie
chrześcijańskiej. Dlatego słusznie podkreśla się, że modlitwa nie tyle polega na mówieniu
do Boga – ile na słuchaniu, co Bóg chce nam powiedzieć!
„Szema, Israel!” „Audi, filia, et vide!”
Codzienna modlitwa Izraelity, a także zasadnicza modlitwa synagogalna wspólnoty
powygnaniowego judaizmu – to sławne – „Szema Israel!” z Księgi Powtórzonego Prawa:
„Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga
Twojego, z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech
pozostaną w twym sercu te słowa, które Ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom,
będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając
ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami.
Wypisz je na drzwiach swojego domu i na twoich bramach” (Pwt 6, 4–9). Bóg zwracając
się do swego ludu, do każdego człowieka, chce, by człowiek SŁUCHAŁ JEGO SŁOWA, by
to słowo zachował w sercu i o nim zawsze i wszędzie pamiętał, by je rozważał i nim żył –
dostosowując doń swe życie.
Idealnym wzorem takiej postawy jest Maryja Panna – Matka Boża. Św. Łukasz w
ramach tzw. „Ewangelii dziecięctwa” dwukrotnie to zaznacza. Po relacji o narodzeniu
Jezusa, zjawieniu się aniołów i pokłonie pasterzy – stwierdza: „Lecz Maryja zachowywała
wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Były to radosne wydarzenia
i słowa. Inny ton rozbrzmiewa w relacji o paschalnej podróży do Jerozolimy z
dwunastoletnim Jezusem. Powrót do Nazaretu naznaczony był „bólem serca” Maryi
i Józefa. W tym „paschalnym” już zabarwieniu św. Łukasz po raz drugi wskazuje na
kontemplacyjną postawę Maryi: „A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia
w swym sercu” (Łk 2, 51). Były to wspomnienia słów i czynów, przez które objawiło się
światu Słowo Odwieczne Ojca. Te właśnie słowa i czyny, które widziała i słyszała, nosiła w
sobie Maryja i „porównywała w swym sercu” (conferens in corde).
Słowo Boże jest zarazem Jego działaniem – czynem. Słusznie więc R. Brandstaetter
przełożył hebrajskie „Dabar” jako „SŁOWO – CZYN”. Człowiek modlący się winien szeroko
otworzyć oczy swego ducha i wewnętrzne ucho, by „widzieć i słyszeć” Boga
przemawiającego, objawiającego swą Wolę zarówno w przyrodzie jak i w historii. W tym
sensie można odczytywać piękne wersety weselnego psalmu 45: „Audi, filia, et vide...” –
„Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha...” (Ps 45, 11). Jest to zachęta do zajęcia postawy
typowo „kontemplacyjnej”: „Patrząc – kontemplować mamy Boga działającego w historii
i w przyrodzie, poznawać Jego „wielkie dzieła” (magnalia), by w nich odczytywać
wezwania i przestrogi. Słuchając – poznajemy sens wydarzeń, treść historii zbawienia,
istotne powołanie człowieka, miłość wypowiadającą się na tyle sposobów. Sobór w
Konstytucji dogmatycznej o Bożym Objawieniu używa określenie „verbis et factis” – przez
„słowo i czyny wewnętrznie ze sobą powiązane”, Bóg objawia swój odwieczny plan
zbawienia, swój zamysł miłości (por. KO 2).
Źródła modlitwy chrześcijańskiej – Biblia, liturgia i życie
Jeżeli modlitwa ma być przede wszystkim „słuchaniem” Boga i „patrzeniem” na Jego
dzieła, to niezastąpionym źródłem modlitwy chrześcijańskiej musi być BIBLIA – cała Biblia.
To są owe Boskie „verba et gesta”! Tu odsłania się stopniowo odwieczny zamysł Boga
przed oczyma człowieka – ukazany tak bardzo po ludzku, a zarazem po Bożemu! Cała
Biblia mówi jakoś o Jezusie Chrystusie: zapowiadanym i oczekiwanym, wcielonym,
działającym i nauczającym, dokonującym dzieła odkupienia świata i uwielbienia Ojca w
swoim paschalnym misterium; o Chrystusie wreszcie jako Panu uwielbionym, który posyła
Ducha Świętego i Jego mocą żyje i nieustannie działa w Kościele, przygotowując świat na
swoje powtórne przyjście, czyli Paruzję (por. J 5, 46; Łk 24, 44–47). Warto przypomnieć w
tym miejscu sławne zdanie św. Hieronima, Ojca Kościoła i wielkiego egzegety:
„Nieznajomość Pisma św. jest nieznajomością Chrystusa”. A Jezus Chrystus – to po prostu
„Wcielona Wola Ojca” w naszą ludzką historię. Poznając Chrystusa, uczymy się woli Boga
i Jego upodobania.
Biblia ma swoje uprzywilejowane „miejsce”, w którym niejako „ożywia się i żyje” w
dosłownym znaczeniu! To święta LITURGIA Kościoła, w której – zwłaszcza podczas Mszy
św. – UOBECNIA SIĘ Misterium Chrystusa, Jego Pascha, jako szczyt i samo serce dziejów
zbawienia. Uobecnia się – a nie tylko jest „wspominane” psychologicznie czy nawet
duchowo! (por. KL 2–10). Stąd też liturgia Kościoła jest drugim ważnym źródłem treści
dla modlitwy chrześcijańskiej.
ŻYCIE ludzkie, życie chrześcijańskie, aktualne wydarzenia i wszystko, co dzieje się na
naszej planecie – to również wyraz dziejów zbawienia. W tym „dziś” świata objawia się
także odwieczny zamysł Boga i Jego wola zbawcza: najczęściej lekceważona i odrzucona –
co w konsekwencji ujawnia się jako tragizm ludzkich dziejów i owoc grzesznego
bałwochwalstwa naszego wieku. Chrześcijanin dobrze uformowany potrafi z łatwością
„kontemplować” obecność i działanie Boga we współczesnej historii, a także na jej kanwie
prowadzić „mały dialog” z Panem: – wyznając Mu swą miłość czy wynagradzając za
odrzucenie Jego miłości, – mobilizując się do właściwego zaangażowania we
współczesność, by wpływać na zmianę sytuacji i przyczyniać się skutecznie do usuwania
„strukturalnego grzechu” z naszych dziejów.
Tak więc Misterium Chrystusa, obejmując wszystko, wyciska znamię jedności na
wszystkim, na całej rzeczywistości, a jako zasadnicza treść modlitwy chrześcijańskiej
wskazuje na jej unikatową „specyfikę” i uczy prawdziwego otwarcia się człowieka na Boga
i Jego wolę.
Uwielbienie Boga w „przemianie człowieka” celem modlitwy chrześcijańskiej (Cel)
Oryginalność modlitwy chrześcijańskiej uwydatnia się chyba najbardziej w jej celu.
Klasyczny i przerysowany metodycznie „poganin” odpowie na pytanie o cel modlitwy
mniej więcej tak: „Chcę wpłynąć na Boga, SPOWODOWAĆ W NIM ZMIANĘ, tak by stał się
życzliwym dla mnie”. Stąd tyle „sposobów na bóstwo”, tyle metod skutecznego
wpływania na „świat bogów” w religijnej historii ludzkości! Pan nazwie to
„wielomówstwem”, przez które człowiek – „poganin” chce sobie zapewnić wysłuchanie
rozlicznych próśb. Postawa taka zawiera w sobie coś z fałszywego obrazu Boga
i przekonanie o podwójnym jakby „braku” w Bogu, którego zasypujemy modlitwami: –
albo nie zna on sytuacji człowieka i jego potrzeb, a więc nie jest wszechwiedzącym, albo
też wie, ale – nie chce człowiekowi pomóc; trzeba więc skutecznie wpłynąć na zmianę
Jego nastawienia do człowieka.
Chrześcijanin właściwie uformowany odpowie na pytanie o cel modlitwy zupełnie
inaczej: Tak, idzie o „zmianę”! Tyle, że NIE W BOGU. A WŁAŚNIE W CZŁOWIEKU
MODLĄCYM SIĘ! i ta przemiana człowieka, zmiana jego świadomości i postaw, jego
nastawienia i dążeń, ukierunkowania jego woli – oto CEL modlitwy widzianej właściwie.
Bóg, bowiem nie musi się zmieniać – a nawet nie może! Jest przecież niezmienny! Jest
Miłością, a więc samą dobrocią i pragnie nieustannie dawać siebie człowiekowi, każdemu
człowiekowi. Jest wszechwiedzącym, a zatem nie trzeba Go „doinformowywać” o swoich
palących potrzebach. Pan zapewnia nas: Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba,
wpierw zanim Go poprosicie” (Mt 6,8). Bóg wie, czego nam potrzeba, i chce nam dać
wszelkie dobro. Jest jak słońce, wciąż wypromieniowujące swą energię; zawsze nachylony
jest ku nam z niewyobrażalną dobrocią i miłością. O co więc w modlitwie idzie?! Dlaczego
więc mamy także prosić Boga – i stale to robimy?
Modląc się wchodzimy w Boży świat, w całą rzeczywistość widzianą od strony Boga,
Jego niejako oczyma. Skoro treścią modlitwy ostatecznie jest Misterium Chrystusa, czyli
Boży plan zbawienia i jego realizacja w historii – to celem modlitwy będzie POZNAWANIE
TEGO PLANU, zrozumienie SWEGO MIEJSCA i ROLI w nim od wieków przez Boga
zamierzonej, by następnie DOSTOSOWAĆ SWE ŻYCIE do Bożych zamierzeń. Dzięki
modlitwie czy poprzez modlitwę chrześcijanin ma dorastać niejako do Bożych myśli
i dróg, tak różnych i odległych od naszych zamysłów i krętych ścieżyn przyziemnego
życia. W Księdze Izajasza czytamy: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze
drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje
– nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi” (Iz 55, 8–9). Modlitwa ma
zmienić człowieka modlącego się, odsłaniając przed nim Boże zamysły i pociągając jego
serce ku Bożym myślom i drogom. Rozszerza się, więc serce człowiecze poprzez modlitwę
i staje się zdolne do wypełnienia niełatwych zadań w bosko – ludzkiej historii zbawienia.
Słowo Boże i światło Ducha Świętego pozwalają rozpoznawać wolę Najwyższego, a moc
Ducha działającego w sercu rozmodlonym uzdalnia do współpracy z Bogiem zbawiającym
„dziś”, „tu” i „teraz”. W Jezusowej przypowieści o faryzeuszu i celniku – modlących się w
świątyni (por. Łk 18, 9–14) – możemy dostrzec konkretnie coś z analizowanych postaw na
modlitwie, jak i skutek czy owoc, zarówno modlitwy dobrej jak i złej, zarażonej duchem
„pogańskim”. Jezus oceniając postawy „bohaterów” przypowieści, stwierdza: „Powiadam
wam: Ten (pokorny i skruszony celnik) odszedł do domu usprawiedliwiony
(przemieniony!), nie tamten” (tzn. pyszny, dumny i pewny siebie faryzeusz).
Celem modlitwy chrześcijańskiej będzie, więc wyrobienie w człowieku pokornej
dyspozycyjności, czyli świadomej gotowości na przyjęcie Bożego spojrzenia na całą
rzeczywistość oraz współpracę z Bogiem w urzeczywistnianiu się Jego planów, coraz lepiej
poznawanych na modlitwie, zwłaszcza w „medytacji biblijnej”. Jak prorok Izajasz tak
i prawdziwie rozmodlony chrześcijanin odpowie na odczytywane w Biblii, liturgii i życiu
wezwanie Boże: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? – OTA JA, POŚLIJ MNIE!” (por.
Iz 6, 8). Modlitwa zdolna jest urobić serce człowieka, jego chcenie, wolę tak, by Pan Bóg
zawsze mógł się nim posługiwać zgodnie ze swym upodobaniem. Taki człowiek jest
dopiero w pełni „żywym człowiekiem, który jest konkretnym przejawem Bożej chwały na
ziemi”, jakby można to określić posługując się lapidarnym zwrotem św. Ireneusza z Lyonu:
„Vivens homo gloria Dei”.
Bóg jest wtedy uwielbiony w naszym świecie, gdy „Jego wola się spełnia na ziemi tak
jak i w niebie” (por. Mt 6, 10). Dlatego też Pan Jezus modli się do Ojca przed
rozstrzygającym krokiem, jakim było podjęcie paschalnego misterium: „(Ojcze) Ja Ciebie
otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania”
(J 17, 4). Idzie, więc o sprawę najwyższej wagi: wypełnić wolę Ojca! Poprzez modlitwę (i
święte sakramenty) stajemy się zdolni na wzór Chrystusa Pana i razem z Nim – czy lepiej:
w Nim! – do współpracy w „wypełnianiu dzieła, które Ojciec Mu zlecił”, dzieła uwielbienia
Majestatu Boga i zbawienia ludzi.
Dlatego też modlitwa – prośba winna zawierać zawsze (implicite) tę fundamentalną
postawę „dyspozycyjności” i poddania się woli Ojca. Charakterystyczne jest zakończenie
Jezusowej zachęty do wytrwałej modlitwy prośby w redakcji Mateusza. Ogólna zachęta do
natarczywej prośby i porównanie do ziemskiego ojca dającego dobre dary swym
dzieciom kończy się naprowadzającym na właściwe rozumienie przedmiotu prośby
stwierdzeniem: „o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym,
którzy Go proszą (Mt 7, 11). Jeszcze bardziej pouczające, zastanawiającej może trochę
szokujące jest analogiczne zakończenie tego pouczenia w redakcji Łukaszowej: „Jeśli więc
wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec
wasz z nieba DA DUCHA ŚWIĘTEGO tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13). Zachęta nie
precyzuje przedmiotu prośby – a wiec prosić usilnie można o wszystko. Ale skutek prośby
już jest określony w pewnym kierunku: „da to, co dobre”, „da Ducha Świętego”! A zatem
na modlitwie człowiek proszący winien dorastać w kierunku dobra widzianego od strony
Boga, dobra zgodnego z wolą Bożą, z Jego zamysłem zbawczym, z tym, co jest w Bogu
niejako z Jego natury – Miłość miłosierna i zbawcza. Głosząc szczyt zamysłu Bożego, czyli
„mądrość krzyża”, Apostoł Narodów zapewnia, że nam objawia to misterium sam Bóg
przez swojego Ducha, który „przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego”, jako że
„tego, co Boskie, nie zna nikt tylko Duch Boży. Otóż myśmy(...) otrzymali(...) Ducha, który
jest z Boga, dla poznania darów Bożych” (1Kor 2, 10–12). A Duch Święty podczas
modlitwy „przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8, 27), wyprostowuje On
niejako wszystkie krzywizny i dewiacje naszych próśb, a stopniowo i powoli wprowadza
nas w świat Bożych myśli i dróg, ukazując bezbrzeżne horyzonty zbawczego planu Boga,
który winniśmy z miłością i posłuszeństwem zaakceptować, włączając się całym sercem w
jego realizację na ziemi. Tak to „Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z
Jego Wolą” (Flp 2, 13).
Treść modlitwy chrześcijańskiej oraz jej cel zazębiają się bardzo ściśle. Przemiana,
zachodząca w dobrze modlącym się człowieku, jest dziełem Ducha Bożego, który poprzez
słowa Pisma św. i liturgię prowadzi człowieka ku kontemplacji Misterium Chrystusa.
Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin podkreśla zarówno rolę Pisma św. jak i związek
modlitwy chrześcijańskiej z całym Misterium Chrystusa (por. np. n. 18, s. 34; n. 140, s. 67).
Mamy „szukać Chrystusa i poprzez modlitwę coraz głębiej wnikać w Jego misterium” (n.
19, s. 35; por. DK 14; DFK 8). Zachęcając do przerywania oficjalnej modlitwy liturgicznej
chwilami ciszy i skupienia Kościół chce nam „dać możność wsłuchania się w głos Ducha
Świętego przemawiającego do serca, a także osobistą modlitwę ściślej złączyć ze Słowem
Bożym i z oficjalną modlitwą Kościoła (por. tamże, n. 208, s. 79).
Kontemplacja Misterium Chrystusa w Jego paschalnym „szczycie” ma szczególną moc
przemieniającą nasze myślenie i postawy. i jak Jezus mocą Ducha Świętego dokonał dzieła
uwielbienia Ojca i zbawienia świata, gdy „przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego
siebie jako nieskazitelną ofiarę” (Hbr 9, 14), tak też chrześcijanin w Duchu Świętym
poznaje to misterium i włącza się w nie poprzez modlitwę oraz sakramentalny
współudział z Chrystusem w Jego dziele.
Kardynał C. M. Martini w cytowanej już publikacji „Wyznania Pawła” zastanawiając się
nas sposobami prowadzącymi do „przemiany” (na wzór św. Pawła), na pierwszym miejscu
wymienia kontemplację paschalnego misterium Chrystusa. Pisze: „Sprawą podstawową
jest uznanie, że to Bóg w swoim miłosierdziu nas przemienia. Pierwszym sposobem, który
pozwala otrzymać dar Boży, jest kontemplacja Serca Chrystusa ukrzyżowanego, której
udziela Duch. Jest to kontemplacja, którą możemy nazwać eucharystyczną: musimy
zasiąść z należną powagą do podwójnego stołu, stołu Słowa Bożego i stołu Eucharystii –
dać się nasycić słowem Bożym jako siłą, rozjaśniającą historiozbawcze znaczenie
pokarmu, którym jest Chrystus umarły i zmartwychwstały. Pokarm ten staje się naszym
pożywieniem i włącza nas w historię zbawienia, a słowo Boże ukazuje nam jej
rzeczywistość, zasięg i kierunek. Podobnie jak Paweł, tak i my dzięki takiej kontemplacji
wchodzimy na drogę przemiany. Apostoł żył w nieustannej modlitwie, a była nią
kontemplacja tajemnic Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego” (s. 90). Dodajmy: w tym
paschalnym dziele Chrystusa został doskonale uwielbiony Bóg – Ojciec, a świat dostąpił
zbawienia. Poprzez kontemplację tego misterium chrześcijanin otwiera się na przyjęcie
daru paschalnej „przemiany” w sobie, a tym samym wielbi jak najdoskonalej Boga, bo
rzeczywiście włącza się w uwielbienie Chrystusowe i ma w nim realny udział.
Dynamika historii zbawienia w modlitwie chrześcijańskiej („Droga”)
Z dotychczasowych refleksji nad modlitwą chrześcijańską wynika m. in. jej ścisłe
powiązanie z historią zbawienia (geneza, treść, cel). Źródłem dziejów zbawienia jest
odwieczny plan Boga, który ujawnia się stopniowo na kanwie wydarzeń jako zbawcza
wola Boga. Wykonawcą tego planu jest Jezus Chrystus, działający na ziemi mocą Ducha
Świętego jako wcielone Słowo – Syn Boży i Zbawiciel. Istotną treścią historii zbawienia
i głównym jej „Bohaterem” jest, więc JEZUS CHRYSTUS. Natomiast Siłą poruszającą dzieje
i niejako „Motorem” historii zbawienia jest DUCH ŚWIĘTY. Św. Ireneusz powie, że są to
jakby „dwie ręce Ojca”, którymi przygarnia nas On do siebie jako swoje dzieci –
„zrodzone” w tej niezwykłej „przemianie” usynowienia w Jedynym Synu swoim. Biblijna
wizja historii zbawienia ma nie tylko swe „źródło”, punkt wyjścia, ale także ściśle
określony punkt docelowy i „kres”. Jest nim Paruzja Pana, czyli powtórne przyjście
Chrystusa Pana na ziemię w majestacie i chwale, by „przakazać królowanie Bogu i Ojcu”.
Bo „gdy już wszystko zostanie mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu,
który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich” (1Kor 15, 24. 28).
Dynamikę historii zbawienia można, więc wyrazić zwięźle w czterech krótkich
określeniach
A Patre – Od Ojca
Per Filium – Przez Syna
In Spiritu Sancto – W Duchu Świętym
Ad Patrem – Do Ojca
Modlitwa chrześcijanina dobrze uformowanego, karmiona autentycznym pokarmem
ze skarbca Biblii i liturgii, zanurzona w życiu współukrzyżowanym z Chrystusem będzie
przepełniona tą właśnie dynamiką. Nie każdy musi wiedzieć o tym dokładnie i na
modlitwie przeżywać to świadomie. Duch Święty jednak rozszerza niezawodnie zarówno
horyzonty myśli, jak i pojemność serca prawdziwie wierzącego, tak że bezwiednie nawet
jakby „oddycha” on tym zdynamizowanym duchem modlitwy chrześcijańskiej. Bibilia,
bowiem i liturgia Kościoła wciąż formuje taki obraz rzeczywistości, otwierając się zarazem
na działanie aktualne Ducha Świętego w każdym ochrzczonym. Dynamika ta sprawia, iż
modlitwa nawet najbardziej „osobista”, intymna, nie „zamyka” chrześcijanina, nie czyni go
małostkowym, zagubionym, zgorzkniałym czy zniechęconym. Sławne „epitafium” ku czci
św. Ignacego Loyoli dobrze wyraża tę Bożą dynamikę w historii i jej ducha: „Non coerceri
a maximo, contineri autem in minimo, divinum est” – „Nie dać się zamknąć w tym, co
największe, a zawierać się w tym, co najmniejsze, boska to rzecz”. Modlitwa
chrześcijanina ma w sobie zawsze jakiś obiektywny „rozmach”, szerokie bezkresne wprost
perspektywy, dają niezwykle „głęboki oddech” i zobiektyzowaną pewność, tak potrzebną
człowiekowi! Odniesienie do Osoby Chrystusa Pana nie jest tu statyczne, lecz bardzo
dynamiczne: modlący się chrześcijanin wciągnięty jest niejako w nurt Chrystusowego
„Przejścia – Paschy”, wiąże się z Panem „Przechodzącym” poprzez dzieje ludzkości
i każdego serca; a więc relacje osobowe z Chrystusem nabierają cech Wielkiej przygody
„przemieniającej” i posiadającej w sobie coś ze zwycięskiego napięcia.
Ignacjańskie rozważanie o Wołaniu Króla i Dwóch Sztandarach bardzo dobrze oddają
analizowaną tu właśnie dynamikę modlitwy chrześcijańskiej czy też jej „drogę”. Więź z
Chrystusem żyjącym w Kościele i w każdym ochrzczonym, aktywna obecność Ducha
Świętego, głębokie przekonanie o swoich „źródłach” życia („wszystko jest darem i łaską”
i to w każdej chwili!), a wreszcie urzekająca perspektywa eschatologiczna „Ad Patrem” –
do Ojca! – oto elementy sprawiające, że modlitwa chrześcijańska stwarza radosną
nadzieję i przekreśla wszelkie przygnębienie, zniechęcenie i załamanie w najbardziej
nawet tragicznych (po ludzku) sytuacjach. Dynamika modlitwy chrześcijańskiej, odbijająca
dynamikę historii zbawienia kształtuje w człowieku poczucie „drogi” do bardzo
sensownego, pewnego i radosnego celu. Jest to cel osobowy – Osoba Ojca (ad Patrem).
Taki cel rozświetla nawet najciemniejsze momenty „drogi” życia, które przecież
ostatecznie jest tylko „drogą”.
Chrystus Pan w testamentalnej „Mowie pożegnalnej” i „Arcykapłańskiej Modlitwie”
wyraża tę dynamikę w powtarzanym wiele razy zwrocie: „JA IDĘ DO OJCA” (por. J 14, 12.
28; 16, 5. 10. 28) oraz modlitewnym zwrocie: „A JA IDĘ DO CIEBIE, OJCZE” (J 17, 11. 13).
Św. Ignacy z Antiochii w Liście do Rzymian zapewnia, że jest już w nim tylko jakby „szmer
wody żywej, która mówi w jego sercu: „Idź do Ojca!” Każdy chrześcijanin, posłuszny
Duchowi Świętemu (On jest „wodą żywą!”), poprzez modlitwę odbiera podobny impuls
ukazujący świetlany cel życia, które jest „drogą”. i dobrze wie uczeń Chrystusa, że „nikt
nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Chrystusa” (por. J 14, 6).
Można, więc i trzeba mówić o „specyfice” modlitwy chrześcijańskiej, ponieważ ona
istnieje i ma doniosłe znaczenie dla samoświadomości chrześcijanina oraz dla jego życia
praktycznego. Modlitwa chrześcijańska jest nieustanną „szkołą życia sensownego” – i to
sensownego w całej pełni, obiektywnej PEŁNI, jaką stanowi Chrystus i Kościół (por.
Pawłowe Pleroma – Ef 1, 23; Kol 1, 19; 2, 9).
Ćwiczenia Duchowne św. Ignacego Loyoli przez swą treść i cel już stanowią
nieocenioną „szkołę modlitwy specyficznie chrześcijańskiej”! Ponadto metody modlitwy,
medytacji czy kontemplacji, a także praktyczne wskazówki przy poszczególnych
rozważaniach przesycone są świadomością, która wyraża „specyfikę modlitwy
chrześcijańskiej”, zwłaszcza jej źródło („prosić” o dobrą modlitwę!), treść i cel.
Analizowane punkty charakteryzują modlitwę chrześcijańską w sposób szczególny.
Można, oczywiście, to samo zagadnienie ująć inaczej i wymieniać jeszcze wiele innych
cech „chrześcijańskiego novum” odnośnie modlitwy. Ale przypomnienie choćby tych
czterech aspektów może przyczynić się do pobudzenia twórczej uwagi Słuchaczy
i zachęcić do dalszych poszukiwań i refleksji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)