poniedziałek, 12 lipca 2010

7 NAUKA - Przysięga małżeńska

13. PRZYSIĘGA MAŁŻEŃSKA: „ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ I WIERNOŚĆ"
Wstęp - Nie tylko przyrzeczenie, ale i przysięga religijna.
1.   Ślubuję ci miłość:
a)   ślub miłości to nie podarowanie czegoś gotowego, ale to zadanie;
b)   na miłość współmałżonka trzeba sobie zasługiwać;
c)   miłość w małżeństwie trzeba rozwijać.
2.   Ślubuję ci wierność:
a)   Bóg, zawsze wierny, wzywa do wierności;
b)   nie narażać się, nie ma mocnych;
c)   dostrzegać potrzeby współmałżonka;
d)   zachować wierność przed ślubem. Zakończenie -- „Do końca nas umiłował".
Byliście zapewne wiele razy na ślubie w kościele. Proszę przytoczyć dosłownie, albo przynajmniej zachowując sens - trzy pytania, które kaplan stawia narzeczonym. Czy można być niewiernym wobec żony/męża, mimo że nie bylo zbliżeń fizycznych z in­nym mężczyzną/kobietą.
Wstęp - Nie tylko przyrzeczenie, ale i przysięga religijna
W kulturach różnych narodów, we wszystkich epokach, zawieranie mał­żeństwa ma swoją uroczystą oprawę. Dokonuje się wobec społeczności, rodzi­ny, towarzyszą mu określone zwyczajem i prawem obrzędy, ryty religijne. Bywa, że głowa rodziny przekazuje córkę za żonę mężczyźnie, który podejmuje kon­kretne zobowiązania. A chrześcijanie - katolicy, łączący się sakramentem mał­żeństwa? (Tu można dać uczestnikom tekst obrzędu ślubu i przysięgi małżeń­skiej. Powoli przeczytać i wyjaśnić).
W świątyni - wobec społeczności kościelnej, przed ołtarzem - wobec Boga składają ślubowanie miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej, nieprzerwa­nej szczególnej więzi - aż do śmierci... Swoją najszczerszą wolę dotrzymania tego ślubowania potwierdzają wezwaniem na świadka Boga w Trójcy Jedyne­go i wszystkich świętych, czyli przysięgą religijną. Tak więc podejmują nie tylko czysto naturalne wzajemne zobowiązania małżeńskie, lecz przez złoże­nie przysięgi zaciągaj ą ponadto religijne zobowiązania wobec Boga. To odnie­sienie do Boga nadaje szczególnie wysoką rangę ludzkiemu ślubowaniu, a każ­dej niewierności tym ślubom — charakter zniewagi, zła, nie tylko wobec part­nera w małżeństwie, lecz także wobec Majestatu Boga.
Miłość, którą sobie małżonkowie ślubują, ma swój najgłębszy Pierwowzór w Bogu, który jest wspólnotą Osób. Nie tylko Pierwowzorem, ale - Dawcą miłości, Tym, który małżonków tą niezwykłą więzią miłości obdarza.
1.   „Ślubuję ci miłość"
To, czego szczerze pragną, co zaczęli przeżywać, co chcą uczynić najsil­niejszym spoiwem małżeńskiej wspólnoty, szczęściodajnym źródłem — miłość, w sakramentalnym ślubowaniu podejmuj ą obój e jako zadanie.
a) Ślub miłości to nie podarowanie czegoś gotowego, ale to zadanie
Idącym do ślubu potrzebna jest głęboko przeżywana świadomość, że ślub miłości to nie podarowanie, choćby na zawsze, czegoś gotowego, zwanego miłością. W chwili zawierania małżeństwa ich miłość to jakby delikatna rośli­na, która dopiero wypuściła pierwsze listki, zaczyna żyć. Może się ona bujnie rozwijać, zakorzeniać, rozgałęziać, kwitnąć pięknymi barwami, owocować, sta­wać się odporna na wszelkie burze. Może stawać się ich natchnieniem, lekar­stwem, energią, cienistą oazą w spiekocie życiowego trudu, rozgrzewającym ogniskiem w chłodzie świata. Ale grunt do zakorzenienia i rozwoju znajduje przede wszystkim w ich ludzkiej naturze, w całym bogactwie wewnętrznym i fizycznym. Ten grunt, wniesiony już częściowo w wyposażeniu odziedziczo­nym, jest uprawiany przez lata całe w rodzinie, szkole, środowisku, a także przez własny wysiłek i pracę nad sobą. Jak roślina potrzebuje słońca, tak roz­wijająca się miłość potrzebuje koniecznie obopólnej troski, wysiłku narzeczo­nych, a potem małżonków. Trzeba tę roślinę miłości chronić przed zamiera­niem, degradacją, zniszczeniem.
Ojciec św. Jan Paweł II w adhortacji FC poucza: „Duch Święty, udzielony podczas uroczystości sakramentalnej, użycza małżonkom chrześcijańskim daru swej komunii, komunii miłości (...). Dar Ducha Świętego jest życiowym przy­kazaniem dla małżonków chrześcijańskich, a zarazem podnietą, by z każdym dniem zmierzali do coraz większej więzi pomiędzy sobą na każdym poziomie: na poziomie związku ciał, charakterów, serc, umysłów, dążeń" (nr 19). Ten nieustannie otrzymywany dar Ducha Świętego nie zwalnia ich jednak od ludz­kiego starania się, by złożony ślub miłości wypełnić.
b)  Na miłość współmałżonka trzeba sobie zasługiwać
Pewien stopień dojrzałości do miłowania drugiej osoby jest konieczny już przed przystąpieniem do ślubu: umiejętność opanowywania swych odruchów, gotowość służenia i poświęcania się, opanowanie swego egoizmu po to, aby troszczyć się o dobro i szczęście drugiej osoby. To zresztą wcale nie tak mało. Codzienne życie „otwiera oczy". Aby z tego otwierania oczu nie wynikło zamk­nięcie serca, trzeba starać się, aby współmałżonek mógł mnie kochać, aby to dla niego nie stało się zbyt trudne, czy wręcz niemożliwe. Jeżeli miłość to dawanie, i to dawanie siebie, to z konieczności trzeba być kimś, stanowić war­tość godną przyjęcia, a nie pogardy. Znana jest zasada: „im większy człowiek, tym większa jest jego miłość" (Leonardo da Vinci). Stąd z całą oczywistością wynika konieczność pracy nad rozwojem swej osobowości.
Nie można kochać kogoś, komu przyznało się miejsce „pod butem" - choćby był on ze złota, ani „pod pantoflem" - choćby był jedwabny. Również ten po­niżony me może stać się zadowalającym partnerem wspólnoty miłości. Zrozu­mienie tych zależności jest konieczne, aby szanować godność i doceniać war­tość drugiej osoby, choćby nie była ona ukształtowana „na obraz i podobień­stwo moje". Podobnie należy spojrzeć na wszelkie ewentualne rozgrywki na terenie małżeństwa. W małżeństwie nie ma jednostronnych zwycięstw czy prze­granych. Albo oboje zwyciężają, gdy rośnie ich miłość, albo oboje przegrywa­ją, doświadczając gorzkich owoców zamierania miłości z narastaniem uraz, pretensji, krzywd.
c)   Miłość w małżeństwie trzeba rozwijać
Delikatna roślina miłości potrzebuje ochrony. Arabowie mawiają: „Nie pluje się do studni, z której się chce pić wodę". Kto chce pić ze źródeł miłości, ten musi to źródło chronić, zabezpieczać. Złożony ślub miłości rodzi obowiązek:
-    unikania lekkomyślnych kontaktów, znajomości, pozornie niewinnych flir­tów, zwłaszcza w czasie wyjazdów, pobytu w sanatorium i wakacji.
-    dostrzegania indywidualnych potrzeb partnera, jego upodobań i starania się o to, aby spełnić jego oczekiwania.
-    spieszenia z pomocą w trudnościach, zanim on o to poprosi,
-    okazywania uczuć przez słowa („kocham cię"); gesty (dotknięcie, przytule­nie, ucałowanie); dostrzeganie trudu, wysiłku współmałżonka i wyrażenie uznania, „pochwały" (Jak to ci się udało", „jak to dobrze zrobiłaś/eś"); oka­zywanie pamięci poprzez kwiatek, upominek; nie zapominanie o ważnych datach wspólnych i współmałżonka (rocznica ślubu, imieniny, urodziny, uro­dzenie dziecka...). Jest to jakby zestaw niektórych tylko „witamin", koniecz-nych do życia i rozwoju miłości. Pewien mężczyzna po awanturze z żoną skarży się do swojego duszpasterza, że żona nie chce go znać. Na pytanie księdza: „Jak dawno sprawił pan ostatni raz jakiś prezent żonie?", zaskoczo­ny odpowiada: „U nas się takich głupotów nie robi". Właśnie. Nie rozumie­jąc potrzeby takich „głupotów", różnymi sposobami popełnia inne, przez co systematycznie rujnuje miłość, a także zdolność współmałżonka do kocha­nia. Sprawdza się tu stwierdzenie Arthura Schopenhauera: „To, co ludzie nazywaj ą fatalną nieuchronnością, jest zwykle tylko ich własną głupotą".
    rozmawiania ze sobą. I to nie tylko o tym, co się zdarzyło, ale o tym, co myślę, co czuję, co przeżywam — o radościach i niepokojach. Często w na­szych rodzinach rozmowa ogranicza się do takich komunikatów jak: kup to, idę tam, odbierz dzieci z przedszkola, wrócę później. Takie komunikaty
0 czymś, to za mało. Nie wystarcza, aby zbudować MY - wspólnotę, ko­munię. Trzeba chcieć dzielić się sobą.
    starania się o atrakcyjność fizyczną, co należy również do zadań wynika­jących ze ślubu miłości. W znanym powiedzeniu „serce nie sługa", mają­cym niekiedy usprawiedliwić różne nadużycia, mieści się też niezaprze­czalna mądrość. W budzeniu rezonansu w sercu partnera niemałą rolę od­grywa miła powierzchowność, zwykła higiena, czyste i gustowne ubiera­nie się, kultura bycia. Przecież od tych wrażeń zaczyna się nierzadko zain­teresowanie, początki miłości, ale też bywa, że od zaniedbań działających odstręczająco zaczyna się jej zamieranie. Małżonkowie przecież do końca życia mająpozostać, w najlepszym tego słowa znaczeniu, kochankami, sta­rającymi się sobie wzajemnie podobać. Tymczasem brak troski o swojąpo-wierzchowność, o atrakcyjność jako partnera, niesie zobojętnienie, a na­wet wstręt fizyczny.
    w sytuacjach konfliktowych spokojnego wyjaśnienia, w razie potrzeby — uznania winy, przeproszenia. Komunikowanie swych oczekiwań, werbali­zowanie przeżyć, pragnień czy pretensji zapobiega przedłużającym się i dzia­łającym destruktywnie nieporozumieniom.
- kształtowania współżycia małżeńskiego według zasad etyki religijnej, które chroni miłość przed spłyceniem i degradacją. Częste przystępowa­nie do Sakramentu Pokuty pomaga dostrzec swe braki i zdobyć się na ich skorygowanie. Częsta Komunia św. i prawdziwa modlitwa, wiążąc czło­wieka ze Źródłem miłości, otwierają go na dopływ tych energii Bożych, bez których nie można w pełni realizować zadania małżeńskiej miłości
1 wierności.
Dojrzała miłość małżeńska, mówiąc skrótowo, obejmować powinna: współ-obecność, współrozumienie, współodczuwanie, współdziałanie.
2.   „Ślubuję ci wierność"
Dla tych, którzy przeżywają wzajemną miłość, cieszą siania, czerpiąz niej szczęście, konieczność wierności małżeńskiej jest oczywista i nie potrzebuje wyraźnego uzasadnienia. Bo też wierność ma swe najgłębsze uzasadnienie w samej istocie miłości. Jeśli w miłości oddaje się całą swą istotę małżonko­wi, to do niego należą zainteresowania, pragnienia, uczucia, ciało. Zawarcie przymierza na dolę i niedolę, powierzenie siebie jako niepodzielnego daru zo­stało potwierdzone przysięgą- wezwaniem na świadka Boga.
a)   Bóg, zawsze wierny, wzywa do wierności
W Piśmie św. wierność małżeńska jest przedstawiona jako odzwierciedle­nie tej wierności, jaką Bóg ma wobec swego ludu, a Pan Jezus wobec swego Kościoła. Jan Paweł II w F.C. poucza: „Dar Sakramentu jest jednocześnie po­wołaniem i przykazaniem dla chrześcijańskich małżonków, aby pozostali so­bie wierni zawsze, ponad wszelkie próby i trudności w wielkodusznym posłu­szeństwie świętej woli Pana" (nr 20). Ta święta wola Pana sformułowana jest jakże wyraźnie w przykazaniu „nie cudzołóż" oraz w stwierdzeniu wypowie­dzianym przez Apostoła: „cudzołożnicy nie wejdą do Królestwa Niebieskie­go". W Liście do Hebrajczyków czytamy: „We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg" (libr 13,4).
Do wierności zobowiązują się małżonkowie nie tylko w wymiarze czynów zewnętrznych, lecz także w sferze myśli i pragnień. Pan Jezus dopełnia brzmie­nie Dekalogu: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A ja wam powia­dam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5,27-28).
Zasady wierności w chrześcijańskim małżeństwie nie podlegają dyskusji. Trzeba je przyjąć jako absolutnie zobowiązujące, bez żadnych luzów i wyjąt­ków, niezależnie od sytuacji. Nie jest to bowiem zakuwanie człowieka w nie­wolę, lecz ukazanie najlepszego rozwiązania. Dotrzymywanie ślubu wierności jest zadaniem, od spełnienia którego zależą losy małżeńskiej wspólnoty i oso­bistego szczęścia małżonków.
b)  Nie narażać się, nie ma mocnych
„Ja nie mogę zrozumieć, jak to się stało" - mówi niejedna żona, czy mąż po pierwszej zdradzie. A rozumieli to już ludzie Starego Testamentu. W Księ­dze Przysłów czytamy: „Omamiła go długą namową, pochlebstwem swych warg go uwiodła; podążył tuż za nią niezwłocznie, jak wół, co idzie na rzeź, jak jeleńzwiązany powrozem, aż strzała przeszyje wątrobę; jak wróbel, co wpada w si-dlo, nieświadom, że idzie o życie" (Prz 7,21-23). Nadużycie alkoholu w mie­szanym towarzystwie, podjęcie roli naiwnej „samarytanki", opatrującej duchowe rany rzekomo skrzywdzonego mężczyzny z sanatoryjnego spaceru, złudny za­chwyt, że „ten mnie dopiero docenił" itp., a potem - „przecież ja tego nie chcia­łam", „nie rozumiem, jak to się mogło stać".
c)   Dostrzegać potrzeby współmałżonka
Niejedna kobieta przejęta swym macierzyństwem, przemęczona pracą, domową harówką, łatwo zapomina o oczekiwaniach męża. On mniej przej­muje się dziećmi, a przynajmniej inaczej, chętnie nie dostrzega domowych prac, może nawet wiele z nich uznaje za zbędne, ale nie ma zamiaru zapomi­nać, „po co ma żonę". Jeśli żona, choćby bezwiednie, lekceważy jego po­trzeby seksualne, to może po pewnym czasie przeżyć bardzo boleśnie zdrady męża i z płaczem oraz poczuciem krzywdy stawiać pytanie: dlaczego? Prze­cież było wszystko dobrze. A jednak nie wszystko.
Podobnie mąż, przyzwyczajony, że „ma żonę", skłonny jest nie doceniać jej codziennej pracy, lekceważyć jej wysiłki, zapominać, że i ona oczekuje za­uważenia, odrobiny uznania, może podziwu, męskiego zalecania się, czułości. Jeśli do tego dołączą się: nieprzyjemny sposób bycia męża, mrukliwość, opry-skliwość, brak dbałości o podstawową higienę, a nawet świadome wyrządza­nie przykrości — może i on doczekać się zdrady. Wynika ona częściej z roz­paczliwej zemsty kobiety, niż z jej rozpustnych zapędów. A gdy to się zacznie, istnieje poważne niebezpieczeństwo posuwania się jak po równi pochyłej.
Wszystkie przedstawione wcześniej uwagi - odnośnie do zachowania i roz­woju miłości — odnoszą się również do dochowania ślubu wierności.
d)  Wierność przed ślubem
Czy sprawi Ci radość ofiarowany przez chłopca kwiat róży, może nie­gdyś piękny, z którego jednak oskubano płatki, zostawiając tylko mizerne resztki i kolczastą łodygę? To obrazuje sytuację, gdy do ślubu przystępuje osoba, która straciła wiele ze swojej zdolności fizycznej, psychicznej, uczu­ciowej do prawdziwego miłowania przez niezachowanie czystości przed ślu­bem. Z grzesznych przeżyć przed ślubem może też wynikać ograniczenie możliwości uzyskania zadowolenia z pożycia małżeńskiego, a także znacz­ne utrudnienie zachowania wierności po ślubie. Działa bowiem „prawo pierw­szych połączeń" i tendencja do porównywania. Tak więc do wierności przy­szłemu współmałżonkowi przygotowuje już przedmałżeńska czystość, czyli wierność przed ślubem.
Zakończenie - „Do końca nas umiłował"
Dla dobra małżonków koniecznie trzeba pamiętać, że miłość i wierność wzajemnie na siebie oddziałują i jedno warunkuje i umacnia lub osłabia dru­gie. Odejście od wierności niszczy miłość. Tam znów, gdzie zanika miłość, wierność staje się trudna, nawet bywa uważana za bezsensowną, krzywdzącą. Tworzy się grunt pod zaistnienie zdrady. Tak narastać może — z początku nie­dostrzegalnie, ale skutecznie - rujnowanie szans na ludzkie szczęście w mał­żeństwie, na ludzkie warunki rozwoju i wychowania dzieci.
Tak więc ślub miłości i wierności jest w planach kochającego Ojca, w pro­gramie, jaki daje odkupionej ludzkości Ten, który oddał za nią życie - Zbawi­ciel, Jezus Chrystus. Daje On też łaskę, aby - dochowując ślubowań - działać dla własnego dobra i szczęścia. Wyrazem tej wiernej miłości są słowa: „Do końca nas umiłował".
Bp Jan Styrna

Dziewięć przejawów miłości według św. Pawła (I Kor 13,4-7): cierpliwość, uprzejmość, szczodrość, pokora, życzliwość, bezinteresowność, samokon­trola, szczerość, wierność.

„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą, nie dopuszcza bezwstydu,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz wspófweseli się z prawdą.
Wszystko zniesie, wszystkiemu uwierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje ".
(Św. Paweł, I Kor 13,4-7)

W kościele anglikańskim zawierający ślub małżonkowie wypowiadają ta­kie słowa: ślubuję ci wierność na czasy lepsze i gorsze, na dni dostatku i ubó­stwa, na dni zdrowia i choroby ".
(S. Ignarski, Co Bóg związał, Warszawa 1983, s. 23)

,, Co to jest radość, Panie?
Zgrzyt klucza w zamku i naglą myśl:
Ona wraca do domu.
Co to jest radość?
Jej filiżanka na stole. Jej fotel. Jej spojrzenie.
Jej bezszelestne stąpanie. Jej pochylenie głowy nad książką ".
(R. Brandstaetter)


14. PRZYSIĘGA MAŁŻEŃSKA: „AŻ DO ŚMIERCI". MAŁŻEŃSTWO JEST NIEROZERWALNE
Wstęp - Czy nie byłoby lepiej, żeby były rozwody?
1.   Dlaczego aż do śmierci?
a)   z natury przymierza;
b)   dla dobra małżonków;
c)   dla dobra dzieci;
d)   dla dobra narodu i Kościoła.
2. Chrystus: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela".
3.   Czy Kościół jest uparty?
a)   strzeże dobra rodziny;
b)   dopuszcza separację.
Zakończenie - „Czy jesteście gotowi wytrwać w tym związku w dobrej i złej doli aż do końca życia?"
Uczestnicy na rozdanych karteczkach kończą zdanie: „gdybyś ty poważnie zachorował (zachorowała), to ja... "
Poprzez dyskusję (lub wcześniej napisany tekst), uczestnicy wskazują na różnice pomię­dzy czterema zwrotami: „uprawiać miłość", „kochać się", „kochać kogoś", „trwać w miłości". Uczestnicy próbują wyjaśnić różnicę pomiędzy: „miłość -ponieważ" i „miłość - po-
Wstęp - Czy nie byłoby lepiej, żeby były rozwody?
W rozmowie towarzyskiej pada pytanie skierowane pod adresem kawalera po wojsku: „Dlaczego się nie żenisz i nie zakładasz rodziny?". Odpowiedź krót­ka: „Żeby to było na rok, czy na dwa, to człowiek by się nie zastanawiał, ale to na całe życie, aż do śmierci, to nie takie proste". Zaczęła się dyskusja, czy nie lepiej byłoby, gdyby były możliwe rozwody. Wysuwano różne argumenty: a jak się nie dobiorą, a jak się mają kłócić i bić, jak mają dawać zgorszenie i obrażać Boga, jak się pomylili co do siebie itp., a jak jedna strona i druga znalazła kogoś, z kim byliby bardziej szczęśliwi, to dlaczego im stwarzać trudności?
Tej zaognionej dyskusji przysłuchiwał się między innymi mąż jednej z uczestniczek (byli już 25 lat po ślubie), która może na serio, a może dla żartu twierdziła, że Kościół niesłusznie upiera się przy nierozerwalności małżeń­stwa, że papież powinien tu wprowadzić pewne „ulgi". Ów mąż zabrał głos i powiedział: „Jak tak, to może ja wniosę sprawę do sądu o rozwód, a ty sobie poszukasz, kogo chcesz". Żona-jubilatka w jednej chwili zmieniła ton: „Chy­ba żartujesz, co bym ja teraz zrobiła, co byłoby z dziećmi? Może i dobrze, gdyby były rozwody, ale 100 razy lepiej, że ich nie ma". Więcej nie padło z ust tej pani ani jedno słowo o dobrodziejstwach rozwodów.
Przedstawiona dyskusja odzwierciedla to, co najczęściej mówi się na temat nierozerwalności małżeństwa i co jest zakodowane w myśleniu niejednego i nie­jednej z nas. Z jednej strony potrzeba nierozerwalności-bo inaczej nikt z mał­żonków nie byłby pewny jutra swego małżeństwa i rodziny; a z drugiej strony — prawo do rozwodu dające szansę rozejścia się, gdy wspólne życie małżon­kom się nie układa, albo też z kaprysu, dla odmłodzenia partnerki.
1.  Dlaczego aż do śmierci?
Przypatrzmy się bliżej tym racjom, które przemawiają za nierozerwalno­ścią małżeństwa i za tym, że jednak to „aż do śmierci" jest potrzebne, co wię­cej -jest konieczne:
a)   Z natury przymierza
Natura przymierza małżeńskiego domaga się nierozerwalności. Przez sa­krament małżeństwa dochodzi między małżonkami do przymierza, czyli wza­jemnego oddania sobie siebie nawzajem. Fundamentem tej trwałej wspólnoty osób jest właśnie nieodwołalny dar z samego siebie, jakiego udzielają sobie małżonkowie. Konsekwencją tego przymierza jest trwała wzajemna przyna­leżność do siebie. Wprawdzie przynależność ta nie oznacza oddania siebie „na własność" drugiemu człowiekowi, bo wtedy sprowadziłoby się samego siebie do rangi przedmiotu, ale daje ona pewne ściśle określone prawa w stosunku do drugiej osoby. To sakramentalne przymierze małżeńskie sprawia, że małżon­kowie nie tylko wzajemnie się sobie oddają, ale też przyjmują i podejmują na całe życie zobowiązanie miłości wiernej, nieodwołalnej i wyłącznej.
b)  Dla dobra małżonków
Nierozerwalność jest potrzebna i konieczna dla dobra samych małżonków. Jest to pewnego rodzaju gwarancja i zabezpieczenie, że ta druga strona pozostaje ze mną nie tylko w doli, ale i niedoli; wtedy, gdy jestem potrzebny, i wtedy, gdy już — w wyniku choroby lub starości —jakby do nicze­go się nie nadaję ani w małżeństwie, ani w rodzinie. Nierozerwalność jest więc gwarancją i zabezpieczeniem samych małżonków przed porzuceniem i pozo­stawieniem w sytuacji bez wyjścia, gdy przyjdzie choroba, starość, próby ży­ciowe; a te wcześniej czy później żadnego małżeństwa nie omijają. Dlatego myśl o nierozerwalności związku daje małżonkom poczucie bezpieczeństwa co do swojej przyszłości.
-    Jest pomocą w dotrzymaniu wierności i zapobiega zdradzie mał­żeńskiej. Ona bowiem przypomina, żeby nie szukać jakichś znajomo­ści, wiązania się uczuciowo z kimś trzecim. Z badań zaś nad przyczy­nami rozwodów wynika, że najczęstszym powodem jest właśnie zdra­da małżeńska (ponad 30%).
-    Prawdziwa miłość domaga się nierozerwalności. Serca dzielić się nie da. Słowa Chrystusa, że dwom panom służyć się nie da, tu mają jakąś szczególną wymowę, bo jednego się będzie miłować, a drugie­go - oszukiwać, a to nie jest miłość. Miłość prawdziwa domaga się nierozerwalności związku, by można było świadczyć ją temu jedne-mu(ej).
—   Nierozerwalność daje małżeństwu rękojmię stabilizacji życiowej.
Mogą troszczyć się o dom, jego urządzenie pewni, że nie zostaną zeń wy­rzuceni. Świadomość, że nie ma odwrotu, skłania małżonków od samego po­czątku do nieustannych w y s i ł k ó w , by życie układać w miłości, wzajem­nej pomocy i zgodzie. Nie ma odwrotu, dlatego nie można żyć w ustawicz­nych kłótniach, musi się szukać wyjścia, rozwiązania konfliktów i usunięcia własnych wad. To zmusza do liczenia się z drugim, ustępowania, przebacza­nia, zaczynania od nowa. Gdy przychodzi kryzys, nie stwarza pokusy rozejścia się. Dobrze to wyraziła żona pijaka: „Jak mi w sądzie powiedzieli, gdy mąż miał sprawę za kradzież po pijanemu, że mogę się starać o rozwód, to powie­działam, że nie na to wychodziłam za mąż, by brać rozwód, ale by męża jakoś naprawić". Konsekwencje rozejścia się są złożone i zawsze uderzają w oby­dwoje małżonków, a rozwód — zamiast rozwiązać sprawę — przymnaża no­wych problemów i jeszcze bardziej komplikuje życie. A co powoduje rozwód?
-    Rozwód przekreśla wzajemną pomoc. Czasem mąż, a częściej żona-zostaje po rozwodzie bezradna, a w dodatku obarczona dziećmi, nieraz bez środków do życia. A ewentualne alimenty nigdy nie są w stanie za­stąpić drugiej osoby, jej obecności, rady i pomocy. Cały ciężar w rodzi­nie spada na jednego ze współmałżonków.
-    Rozwód rozbija wspólnotę małżeńską - zostaje zrujnowane to, co wspólnymi siłami było tworzone nieraz przez długie lata. Stworzenie nowej wspólnoty małżeńskiej i rodziny nie jest sprawą łatwą z wielu względów: problem sumienia i poczucia winy, problem bolesnych wspo­mnień, przeżyć z pierwszego małżeństwa, problem mieszkania itp.
-    Rozwód może przekreślić wzajemne doskonalenie się małżonków.
Małżonkowie, zamiast być dla siebie pomocą w dążeniu do szczęścia i zba­wienia, mogą stawać się powodem do grzechu. Rozwód, bez względu na to, czy z winy jednej strony, czy obu, zawsze czyni przegranymi życiowo oboje małżonków. Rozwiedzionym łatwiej zejść na drogi cudzołóstwa, związania się z kimś innym, a tym samym zamknięcia sobie możliwości życia sakramen­talnego.
c)  Dla dobra dzieci
Nierozerwalność małżeństwa jest także potrzebna i konieczna dla dobra dzieci. Dzieci najbardziej potrzebuj ą trwałego związku małżeńskiego swoich rodziców i one są najbardziej poszkodowane na skutek ich rozejścia się. „Jak się rozejdziecie, to do żadnego z was nie pójdę" - wykrzyczała 7-letnia Kasia, słuchając, jak rodzice w czasie kłótni szantażowali się rozwodem. „Bo jak wy się nie lubicie, to ja was też nie lubię". Tu zatrzymajmy się dłużej. Rozwód -a dzieci w rodzinie. Łatwiej jest podjąć decyzję poczęcia dziecka, jeśli się wie­rzy w nierozerwalność małżeństwa, małżonkowie bowiem są spokojni o przy­szłość. Odpada obawa, zwłaszcza żony, co zrobi sama, gdy mąż odejdzie.
-    Dzięki nierozerwalności małżeństwa łatwiej jest wychowywać dzieci. Dziecko od samego początku potrzebuje miłości, ciepła, życzliwości. Ko­nieczne jest mu również poczucie bezpieczeństwa, a także wzory postępo­wania. Jego pełny rozwój przebiega prawidłowo wtedy, gdy ma „komplet" rodziców i ma z nimi ciągły kontakt.
Tak jak w świat życia małżeńskiego rozwód wprowadza duży zamęt i krzyw­dę, tak samo wprowadza zamęt i wyrządza krzywdę dziecku.
-    Jak już wcześniej wspomniano, rozwód może utrudnić przyjście dziecka na świat. Małżonkowie, którzy myślą o rozwodzie, nie chcą się obciążać potomstwem, stanowiące zawsze ciężar dla przyszłych planów. Statystyki wymownie to potwierdzają, że w krajach, gdzie jest wysoki procent roz­wodów, proporcjonalnie maleje przyrost naturalny. I to chyba jest zrozu­miałe, bo dziecko zawsze wiąże i krępuje, a rozwodzi się po to, by być swobodnym i niczym nieskrępowanym. Rozwód utrudnia wychowanie dziecka. Bywają sytuacje, że żadne z rodziców nie chce zająć się dziec­kiem, bo chce być wolne. W rezultacie opiekuje się nim ktoś z bliższej, czy dalszej rodziny, albo Dom Dziecka. Nierzadko dziecko przeżywa wewnętrz­ną tragedię, że jest niechciane, bo mama odsyła je do taty, a ten z powrotem do mamy. Albo też wyrywają sobie dziecko, walcząc w ten sposób ze sobą. Rozwód powoduje, że dziecko żyje w stanie napięcia i lęku. Sam fakt rozejścia się rodziców dzieci przeżywają jako szok. I choć przyjdzie ten „drugi", zastępczy ojciec, dobrze wiedzą, że „tatusia można mieć tylko jed­nego". Dziecko czuje, że można mieć tylko jednego tatusia i jedną mamę, i dlatego pytane o swoich rodziców, jeżeli musi powiedzieć, że się roze­szli, zawsze przeżywa ból i wstyd. Pewna studentka, opisując odejście ojca, tak się wyraziła w ankiecie: „Rozpacz moja i brata była przeogromna. Jak­by nam wyrwano żywe, bijące serce". Po rozejściu się rodziców dziecko przeżywa lęk, zwłaszcza gdy przychodzi mu żyć w obecności dwóch oj­ców lub dwóch matek, by żadnej nie obrazić i żadnemu się nie narazić. Na skutek rozwodu, w domu brak wzoru postępowania. Moralny autory­tet rodziców często jest podkopywany przez nich samych, gdy starają się winę zrzucić na siebie nawzajem, albo kiedy chcą dziecko „przeciągnąć" na swoją stronę. Dziecko najczęściej słyszy przy tym przeróżne kłamstwa, gdy rodzice w czasie kłótni obrzucają się licznymi zarzutami. Trudno wte­dy znaleźć dziecku wzór życia i oparcia. Ktoś się zwierza: „Zapytałem raz mamę, dlaczego ojciec nas rzucił. Odpowiedziała: «Inna kobieta zabrała ojca, nie myśl o nim, bo to zły i głupi człowiek». Zabolało mnie to i powie­działem: «Wcale nie jest głupi i zły, i wiem, że mieszka sam»". Błędy wy­chowania powodują wypaczenie charakteru dziecka. Wiele z nich schodzi na drogę przestępczą, tworząc tzw. margines społeczny. Stwierdzono, że 80-90% młodocianych przestępców wywodzi się z rodzin rozbitych, które stają się dysfunkcyjne i łatwiej mogą popadać w różne patologie, czy prze­żywać poczucie porzucenia, opuszczenia.
Wreszcie dziecko może przeżywać rozwód, jako pozbawienie go miło­ści. Może mieć poczucie, że jest niepotrzebne, przeszkadza „nowemu" tacie czy mamie. I tak może zostać zablokowany rozwój uczuć dziecka, które zamyka się w sobie, staje się po prostu okaleczone psychicznie. Je­śli samo nie zaznało ciepła rodzinnego, nie stać go będzie, aby potem dać to, czego samo nie posiadało. Niektóre z takich dzieci, na skutek nagro­madzenia się przykrych przeżyć, wpadają w nerwice, trafiają do zakła­dów poprawczych, albo odbieraj ą sobie życie. Przy rozwodach często sły­szy się motywację rodziców: my mamy prawo do życia, do miłości. Za­pominają jednak o tym, że ślubując sobie miłość, przysięgli równocze­śnie i miłość dla własnego dziecka. Ono tym bardziej ma prawo do miło­ści, ponieważ nie jest jeszcze przygotowane do życia. Ceną rozwodu jest zawsze wielka krzywda dziecka.
d) Dla dobra narodu i Kościoła
Nierozerwalność małżeństwa jest potrzebna i konieczna ze względu na dobro narodu i Kościoła. Nie można pominąć tego aspektu nierozerwalności małżeństwa — dobro narodu. Naród tyle wart, ile warte są rodziny. Społe­czeństwo potrzebuje zdrowych moralnie, psychicznie i fizycznie nowych członków, aby mogło normalnie funkcjonować i osiągnąć wyznaczone mu cele. Tych zdrowych albo chorych daje rodzina. Natomiast rozwody rozkła­dają społeczeństwo, im więcej rozwodów, tym bardziej jest ono chore. Roz­wody umieszcza się obok samobójstw, zabójstw, alkoholizmu, przestępczo­ści, jako największe zagrożenie dla normalnego funkcjonowania państwa. Na skutek rozwodów rośnie liczba dzieci, które będą niedostosowane do ży­cia społecznego. A że co roku przybywa niemała liczba rozbitych małżeństw, przybywa tym samym tysiące dzieci bez opieki. Można powiedzieć, że przy­bywa wiele nowych „sierot", pomimo że rodzice żyją. Niemała liczba tych dzieci wchodzi później na drogę przestępstwa, a to nigdy nie buduje, tylko rujnuje państwo. Gdy do tego dojdzie konieczność zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych rozwiedzionych i pomocy alimentacyjnej czy socjalnej, by utrzymać dzieci-„sieroty" w Domu Dziecka, staje się to olbrzymim obciąże­niem materialnym dla państwa, nie mówiąc o złu moralnym.
2.  Chrystus powiedział: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" (Mt 19,6)
Staje się chyba teraz jasne, dlaczego Chrystus, gdy dyskusja zeszła na te­mat możliwości opuszczenia współmałżonka, jasno, niedwuznacznie powie­dział: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela". Któż bowiem lepiej jak On - Bóg może znać cały rozmiar nieszczęścia i tragedii spowodowanej rozbi­ciem małżeństwa i rodziny? Wprawdzie we wspomnianej dyskusji między Chrystusem a faryzeuszami próbowano usprawiedliwiać rozwód, motywując to tym, że utarły się pewne zwyczaje, ale Chrystus krótko to skwitował: „Na początku jednak tak nie było" - czyli wolą Bożą była trwałość i nierozerwal­ność związku, a jeśli później próbowano to prawo obejść i łamać je, to —jak Chrystus podkreślił — „dla zatwardziałości serc waszych", czyli tylko upór ludzki wprowadził omijanie prawa Bożego, które od początku istniało.
Warto tu przytoczyć słowa Jana Pawła II, zamieszczone w ,Jtfężczyzną i Nie­wiastą stworzył ich", Watykan 1986, s. 92:
„Zapis Ewangelii Mateusza przypomina nam tę odpowiedź, jakiej Chrys­tus udzielił faryzeuszom, gdy postawili Mu pytanie o nierozerwalność mał­żeństwa, powołując się przy tym na ustawę Mojżesza, który zezwalał w pew-nych wypadkach na tzw. list rozwodowy. Chrystus wskazał wówczas na pierw­sze rozdziały Księgi Rodzaju i odpowiedział tak: «Czy nie czytaliście, że Stwór­ca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Następnie zaś, nawiązując do pytania o ustawę Mojżeszową, Chrystus dodał: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalić wasze żony, lecz od początku tak nie było» (Mt 19,3-8; Mk 10,2-9). Dwukrotnie w swej odpowiedzi odwołał się Chrystus do «początku».
Odpowiedź Chrystusa posiada znaczenie historyczne, ale nie tylko histo­ryczne. Ludzie wszystkich epok stawiają pytania na ten sam lub zbliżony te­mat. Ludzie współcześni stawiają je również. Te pytania naszych czasów nie odwołują się do ustawy Mojżesza, zezwalającej na list rozwodowy, odwołują się natomiast do innych okoliczności, do innych ustaw. Pytania te są nabrzmia­łe taką problematyką, jakiej ówcześni rozmówcy Chrystusa nie znali. Wiado­mo, jakie pytania w związku z małżeństwem i rodziną są stawiane z dnia na dzień, przy różnych okazjach. Są one stawiane przez poszczególnych ludzi, małżonków, narzeczonych, młodzież, ale także przez pisarzy i publicystów, polityków, ekonomistów i demografów, przez całą współczesną kulturę i cy­wilizację.
Myślę, że w odpowiedziach, jakich Chrystus udzielałby ludziom naszych czasów na ich często niecierpliwe pytania, podstawowa pozostałaby zawsze ta, jakiej udzielił faryzeuszom. Chrystus wobec wszystkich tych pytań nade wszystko odwoływałby się do «początku». Odwoływałby się może tym bar­dziej stanowczo i zasadniczo, im bardziej sytuacja człowieka — sytuacja we­wnętrzna i cywilizacyjna zarazem - zdaje się oddalać od tego «początku», przy­bierając takie zarysy i takie rozmiary, jakie z biblijnym obrazem «początku» spotykają się w punkcie pozornie coraz to odleglejszym (...). Odpowiedź dana przez Chrystusa faryzeuszom ma także to na celu, ażeby człowiek: mężczyzna i kobieta - był podmiotem stanowiącym o własnych czynach w świetle inte­gralnej prawdy o sobie".
3.  Czy Kościół jest uparty?
Nic też dziwnego, że Kościół, chcąc być wierny nauce Chrystusa, rozwo­dów nie udzielał i nie udziela. Najpierw dlatego, że nie może zmieniać woli Boga, a po wtóre dlatego, że zrobiłby największą krzywdę tak małżeństwu, jak i rodzinie. Te same racje, które przyświecały Chrystusowi, przemawiające za nierozerwalnością małżeństwa, przyświecają i Kościołowi. Stąd atakowanie Kościoła, że jest uparty, że nie idzie za duchem czasu, że nie rozumie człowie-ka, że swoją nieugiętą postawą nie zjednywa sobie wyznawców, jest niczym innym, jak zwyczajną demagogią, za którą stoi nie kto inny, jak sam szatan — ojciec kłamstwa, jak określił go Chrystus. W raju też pierwszemu małżeństwu tak wiele obiecywał, a dobrze wiemy, jakie były skutki.
Stąd choćby konsekwencją nieustępliwego stanowiska było odpadnięcie od Kościoła całego państwa (przykładem Anglia oderwana od Kościoła przez króla Henryka VII właśnie za nieotrzymanie rozwodu); rozwodów się nie udzie­la, bo z racji już wymienionych ustąpić nie można. A więc nie - upór Kościoła, ale troska o człowieka i o dobro rodziny. Kościół nie jest uparty, ale wytrwały w trosce o dobro człowieka, każdego człowieka.
A jeżeli jest tak, że się nie dobrali, że się kłócą, że powodują zgorszenie, czy Kościół ma trzymać ich ze sobą na siłę, czy muszą być ze sobą i przy sobie? Nie. Nie muszą. Kościół zezwala na tzw. separację małżeń­ską, czyli osobne zamieszkanie współmałżonków. Nie mieszkają razem, nie dzielą ani stołu, ani łoża. Wspólnie utrzymują dzieci i wspólnie łożą na nie, by im zapewnić potrzebne warunki do życia. Jednak dla jednej i drugiej strony nie otwiera się żadna szansa ważnego zawarcia nowego związku mał­żeńskiego. „Rozwód" może dać tylko śmierć jednego z małżonków. Przez separację Kościół wychodzi naprzeciw nieszczęściu ludzkiemu. Wychodzi też naprzeciw przez to, że pozwala, aby do sądów kościelnych wnosić spra­wę o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Ale to nie jest rozwód ani unie­ważnienie małżeństwa, tylko stwierdzenie nieważności, czyli, że od począt­ku było nieważne.

Zakończenie - „Czy jesteście gotowi wytrwać w tym związku w dobrej i zlej doli - aż do końca życia?"
Wróćmy jeszcze do tej rozmowy na temat nierozerwalności małżeństwa. Padło tam i takie zdanie: „Dobrze byłoby, żeby były rozwody, ale jeszcze lepiej, że ich nie ma". W tym zdaniu zamyka się ważne stwierdzenie, że choć w pewnych przypadkach rozwód rozwiązałby po części problemy niedobra­nych małżeństw, to jednak jest tyle i tak poważnych racji przemawiających za ich nierozerwalnością, że lepiej, że rozwodów nie ma. Tak też stwierdzają badania socjologiczne poświęcone temu zagadnieniu. Np. książka J. Laskow-skiego pt. „Trwałość wspólnoty małżeńskiej". Cały tom poświęcony jest za­gadnieniom trwałości i przyczynom rozpadu małżeństwa. Odpowiedzi an­kietowanych są jednoznaczne: opowiadają się oni za nierozerwalnością mał­żeństwa. 78,4% jest przeciwnych rozwodom, 4,0% akceptuje rozwód, 17,6% mówi - to zależy. Ale jest jeszcze jedno niezmiernie ważne spostrzeżenie na podstawie wypowiedzi ankietowanych: im większa religijność, tym bardziej zdecydowane opowiedzenie się za nierozerwalnością, i odwrotnie, im więk­sza obojętność religijna, tym zgoda na dopuszczalność rozwodów jest wyż­sza; 29,8% jest przeciw rozwodom, a za rozwodami aż 47,4%. Wniosek na­rzuca się sam, że wybierając za małżonka człowieka religijnego, nie jest się tak narażonym na rozbicie małżeństwa, jak zawierając małżeństwo z czło­wiekiem obojętnym religijnie. Warto tu jeszcze wspomnieć o innym spostrze­żeniu, na podstawie wypowiedzi ankietowanych. Im krócej znali siew narze-czeństwie, tym częściej dochodzi do rozwodu. Wniosek prosty, by pochop­nie, bez zastanowienia i bliższego poznania współpartnera, decyzji o mał­żeństwie nie podejmować.
Zanim nuptunenci wypowiedzą słowa przysięgi małżeńskiej, kapłan pyta: „Czy jesteście gotowi wytrwać w tym związku w dobrej i w złej doli, aż do końca życia?". Przed tą decydującą chwilą napomina i zarazem przypomina, że krok, na który się decydują, jest nieodwracalny: „aż do końca życia", „aż do śmierci".
Ks. Stanisław Lisowski

,, Małżonkowie, klęcząc przed ołtarzem w dniu ślubu, mówią: «nie opuszczę cię aż do śmierci». Tak mówią wobec majestatu Boga Żywego, wobec Chrys­tusa. Czyż te słowa nie współbrzmią głęboko ze słowami «do końca ich umi-łował»'(J 13,1)?"
(Jan Paweł II, pielgrzymka, Szczecin)

,, Radości i bóle, nadzieje i smutki, narodziny i rocznice urodzin, rocznice ślubu, wyjazdy, rozłąka i powroty, dokonywanie ważnych i trudnych wy­borów, śmierć bliskich itd. oznaczają wchodzenie miłości Bożej w dzieje rodziny ".
(Familiaris Consortio [59])
Trwała więź w małżeństwie jest możliwa, jeżeli serce człowieka doznało dotknięcia Boga, jeżeli w ten sposób człowiek leczy siebie ".
(Jean Yanier)

„Zakochują się każdego dnia, na zawsze... w tej samej osobie ".
(G. Avanti)

Wierny przyjaciel to potężna obrona, kto go-znalazł-skarb znalazł. Wier­ny przyjaciel jest lekarstwem życia ".
(Syr6,14)

15. PRZYSIĘGA MAŁŻEŃSKA: „ŚLUBUJĘ CI UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ"
Wstęp — Mało rozumiemy treść słów: „uczciwość małżeńska".
1.   Co to jest uczciwość?
2.   Co to znaczy: ślubuję ci uczciwość małżeńską?
3.   Uczciwość we współżyciu seksualnym małżonków:
a)   współżycie jako wyraz miłości małżonków;
b)   współżycie skierowane ku przekazaniu życia.
4.   Uczciwość w codziennych relacjach małżeńskich. Zakończenie - Czystość to energia w służbie miłości.
Wstęp - Mało rozumiemy treść słów: „uczciwość małżeńska"
W obliczu Boga i kapłana, jako urzędowego świadka ze strony Kościoła, będziecie sobie uroczyście ślubować nie tylko miłość i wierność, ale również uczciwość małżeńską. Byłoby rzeczą nieuczciwą, gdybyście sobie ślu­bowali uczciwość, nie wiedząc, co ślubujecie. A trzeba powiedzieć, że to sło­wo „uczciwość" w przysiędze małżeńskiej jest mało rozumiane, a czasem ro­zumiane w sposób niepełny, a nawet błędny.
1.  Co to jest uczciwość?
Skoro mamy mówić o uczciwości małżeńskiej, musimy najpierw wiedzieć, co to jest uczciwość w ogóle, albo jakiego człowieka możemy nazwać czło­wiekiem uczciwym. W potocznym znaczeniu uczciwy to prawie to samo, co sprawiedliwy, prawy, solidny. Jeśli ktoś nie ruszy cudzego, mówimy o nim: to jest człowiek uczciwy. Jeśli zaś ktoś ma „smołę na rękach" i na czymkolwiek tę rękę położy, zaraz mu się to do niej przylepi, mówimy: to jest człowiek nieuczciwy. Jeśli ktoś mówi prawdę i na jego słowie można polegać, jak na Zawiszy, mówimy: to jest człowiek uczciwy. Jeśli natomiast uda się komuś prawdę powiedzieć jedynie wtedy, gdy się pomyli, mówimy: to jest człowiek nieuczciwy. A więc, kto szanuje cudzą własność i mówi prawdę, jest człowie­kiem uczciwym, ponieważ jego czyny czyjego postępowanie, które składa się z całego szeregu czynów, przynosi mu chlubę. Taki człowiek zasługuje na cześć. W przeciwnym przypadku, jeśli ktoś kradnie, kłamie, oszukuj e-nie jest czło­wiekiem uczciwym. Trzeba więc powiedzieć, że postępowanie jest uczciwe, a człowiek, który tak postępuje, jest uczciwy dlatego, że postępuje tak, jak tego domaga się jego ludzka godność, oparta na prawie natury i prawie Bożym, jak powinien postępować człowiek z tej racji, że jest człowiekiem. Zaś nieuczciwym jest człowiek wówczas, kiedy postępuje wbrew swojej ludzkiej godności, czyli wbrew prawom wpisanym przez Boga w ludz­ką naturę. Stąd postępowanie uczciwe możemy również nazwać godnym, a nieuczciwe -niegodnym człowieka.
2.   Co znaczą słowa: ślubuję ci uczciwość małżeńską?
Słowa te odnoszą się do życia w małżeństwie, a w szczególności do współ­życia seksualnego małżonków i do zasad, które nim rządzą. Małżonkowie, ślu­bując sobie uczciwość, ślubują sobie po prostu czystość we współżyciu małżeńskim. Trzeba bowiem pamiętać, że VI przykazanie, podobnie zresztą jak wszystkie inne przykazania, obowiązuje każdego człowieka i to przez całe życie. Zatem czystość obowiązuje również małżonków i nie są oni od niej zwolnieni przez zawarcie małżeństwa. Inaczej jednak przejawia się czystość małżeńska niż czystość narzeczeńska i, celem zaznaczenia różnicy, nazywa się ją uczciwością małżeńską.
Współżycie seksualne małżonków będzie uczciwe wtedy, gdy odbywać się będzie tak, aby była poszanowana godność własna i współmał­żonka. Współżycie seksualne w małżeństwie jest zaplanowane przez Boga. Według Bożego planu ma być wyrazem miłości i ma służyć przekazywaniu daru życia. Przez współżycie seksualne małżonkowie okazują sobie miłość i współpracują z Bogiem w przekazywaniu nowego życia, dlatego ich współ­życie jest czymś dobrym i zasługującym, a Pan Bóg ma prawo ustanowić pew­ne zasady tego współżycia jako Ten, który jest Panem życia i Panem ludzkiej natury. Zasady te określają, kiedy współżycie małżonków jest uczciwe, godne i czyste.
3.   Uczciwość we współżyciu seksualnym małżonków
Ojciec św. Paweł VI w encyklice ,Jiumanae Vitae" (nr 12) stwierdza: „...sto­sunek małżeński z najgłębszej swojej istoty, łącząc najściślejszą więzią męża i żonę, jednocześnie czyni ich zdolnymi do zrodzenia nowego życia, zgodnie z prawami zawartymi w samej naturze mężczyzny i kobiety. Jeżeli zatem zo-staną zachowane te dwa istotne elementy stosunku małżeńskiego, czyli ozna­czenie jedności i rodzicielstwa, to wtedy zatrzymuje on w peł­ni swoje znaczenie wzajemnej i prawdziwej miłości oraz swoje odniesienie do bardzo wzniosłego zadania, do którego człowiek zostaje powołany, mianowi­cie — do rodzicielstwa".
Krótko mówiąc, Ojciec św. stwierdza, że współżycie seksualne małżon­ków jest uczciwe wtedy, kiedy są spełnione, i to równocześnie, dwa warunki, a mianowicie: kiedy jest ono (tzn. współżycie seksualne) wyrazem miłości mał­żeńskiej i kiedy jest skierowane ku poczęciu nowego życia. Trzeba zatem ko­lejno rozważyć oba te warunki.
a) Współżycie seksualne małżonków jako wyraz miłości
Współżycie seksualne — chociaż nie jest najważniejsze w małżeństwie, to jednak jest bardzo ważnym czynnikiem zespalającym małżonków. Męża i żo­nę łączy przede wszystkim miłość, przyjaźń, poczucie bliskości i bezpieczeń­stwa, wzajemna akceptacja i rodzicielstwo. Gdyby małżeństwo oparte było tylko lub głównie na pociągu seksualnym i współżyciu, to byłoby to stanowczo za mało. Wówczas współżycie — zamiast wzajemnego obdarowywania się sobą — mogłoby stać się chęcią zdobywania nienaturalnych doznań seksualnych przy pomocy współmałżonka. Łatwo mógłby wtedy być traktowany nie jako pod­miot - osoba, ale jako przedmiot użycia. Takie traktowanie współmałżonka -przedmiotowe — byłoby niemoralne i nieuczciwe, byłoby przejawem podsyca­nego pornografią prymitywizmu seksualnego.
Organizm biologiczny człowieka funkcjonuje podobnie jak u zwierzęcia. Kiedy w organizmie zwierzęcia zaczynają działać hormony płciowe, zwierzę znajduje się w stanie podniecenia, powstaje stan potrzeby seksualnej i podej­muje ono działanie seksualne, celem zaspokojenia tej potrzeby. I na tym wszyst­ko się kończy. Gdyby więc u człowieka przy współżyciu seksualnym chodziło tylko o zaspokojenie potrzeby seksualnej, popędu, to stawiałby siebie na po­ziomie niegodnym człowieka, ubliżałoby to jego godności osobowej, jednym słowem byłoby to nieuczciwe, niegodne, nieczyste. Jeżeli zaś współżycie seksualne małżonków jest wyrazem miłości, zostaje ono przez to podniesione na poziom ludzki, ponieważ wypowiada się w nim człowiek jako osoba, jako całość duchowo-cielesna, a nie tylko jako byt cielesno-zmy-słowy.
Lepsze zrozumienie tego ułatwi z pewnością następujący przykład: Leka­rze zgodnie stwierdzają, że nie powinno być współżycia w małżeństwie przy­najmniej 6 tygodni przed porodem i 6 tygodni po porodzie, ze względu na do­bro mającego przyjść na świat dziecka i samej kobiety. Gdy w takiej sytuacji mąż domaga się współżycia, a nawet je wymusza, nie zważając na dobro dziecka i żony, to znaczy, że dochodzi do głosu jedynie popęd i chęć zaspokojenia po­trzeby seksualnej. Współżycie seksualne nie jest wówczas wyrazem miłości, lecz wyrazem egoizmu, ponieważ nie zważa się na dobro drugiej osoby, a kie­ruje się jedynie chęcią własnej przyjemności.
Innym przejawem braku uczciwości małżeńskiej może być wymaganie od współmałżonka przykrych dla niego, narzuconych czy nawet perwersyjnych, form współżycia seksualnego.
Kultura współżycia seksualnego jest ważniejsza od techniki.
Dla niektórych mężczyzn i kobiet najważniejszą sprawąjest technika, a nie kultura współżycia seksualnego.
„Jeśli człowiek - pisze W. Fijałkowski - zakłada rozkosz seksualną jako cel, z reguły czeka go rozczarowanie. Rozkosz bowiem towarzyszy całkowite­mu oddaniu się drugiej osobie. Im bardziej potrzeba seksualna jest zoriento­wana ku osobie, tym pewniej przychodzi rozkosz, towarzysząca zbliżeniu płcio­wemu. Istota nerwic płciowych polega na uporczywym szukaniu samej rozko­szy. Przyjęcie zasady przyjemności jako celu jest stanem patologicznym".
Uczciwość we współżyciu małżeńskim wymaga liczenia się z faktem, że inaczej zbliżenie małżeńskie przeżywa kobieta, a inaczej mężczyzna. U męż­czyzn przeważa dążenie do bliskości fizycznej i rozładowania napięcia, u ko­biet - potrzeba umocnienia więzi, która wyraża się bardziej w dążeniu do bli­skości psychicznej. Stąd dochodzenie kobiety do przeżycia rozkoszy, orgazmu jest jakby bardziej wydłużone. Mężczyzna, przebywając z ukochaną, jest pra­wie zawsze w potencjalnej gotowości do współżycia, u kobiety taka gotowość zależy od wielu czynników: nastroju psychicznego, ogólnej atmosfery, zmę­czenia, tego, co się działo w ciągu dnia w relacjach z mężem. Jeśli mąż o tym zapomina, to współżycie może być dla żony przykrym dla niej gwałtem, a za­chowanie męża będzie odbierane przez żonę jako egoizm i brutalność, to zaś rodzi konflikty małżeńskie, uprzedzenia, zranienia. Nic tak nie razi kobiecej wrażliwości jak bezwzględne żądanie i egzekwowanie powinności małżeńskiej. Potrzebna jest wzajemna życzliwość i cierpliwość, zwłaszcza wtedy, kiedy wy stępuj ą różne zahamowania, lęki, brak wiedzy o pożyciu seksualnym i brak właściwego rozumienia potrzeb drugiej strony.
Dotyczy to wielu sytuacji w małżeństwie, np. choroba współmałżonka czy niedyspozycja psychiczna. Wszelkie wymuszanie współżycia jest wyrazem egoizmu, a nie - prawdziwej miłości. Takie współżycie jest nieuczciwe, nie­godne i nieczyste.
Twierdzenie, że współżycie seksualne jest jedynie wówczas uczciwe, gdy jest wyrazem miłości, nie jest kwestią nauczania Kościoła, ale domaga się tego rozum. Przypomina o tym Ojciec św. Paweł VI we wspomnianej encyklice ,Jłumanae Yitae" (nr 12), gdy pisze: „Sądzimy, że ludzie naszej epoki są szcze­gólnie przygotowani do zrozumienia, jak bardzo ta nauka jest zgodna z ludz-kim rozumem". Kiedy w małżeństwie zanika miłość, rozpoczyna się świad­czenie usług. Małżeństwo staje się czymś głęboko niemoralnym.
b) Współżycie seksualne małżonków skierowane ku poczęciu życia
Drugim warunkiem, od którego zależy uczciwość współżycia seksualnego w małżeństwie, jest jego ukierunkowanie, nastawienie na poczęcie nowego życia. Skoro więc małżonkowie umyślnie czynią cokolwiek, aby wskutek współ­życia nie doszło do poczęcia, czyli podejmują współżycie, stosując środki an­tykoncepcyjne, staje się ono nieuczciwe, ponieważ chodzi wówczas o użycie i zaspokojenie potrzeby seksualnej, co sprzeciwia się godności ludzkiej mał­żonków. Tym samym małżonkowie przekreślają Boży plan, czyli grzeszą. Nie ma przy tym żadnego znaczenia okoliczność, jakich środków antykoncepcyj­nych małżonkowie używają, ważne jest ich nastawienie.
Ta sama zasada dotyczy stosunku przerywanego, przez który małżonkowie pozbawiają akt małżeński „właściwego mu znaczenia i celowości" (HV 13), czyli małżonkowie przekreślają zasadniczy podwójny sens aktu małżeńskie­go, który ma wyrażać miłość i być skierowany ku życiu.
Stosowanie środków antykoncepcyjnych i stosunek przerywany-poza tym, że są nieuczciwe i grzeszne - są także szkodliwe. O ich szkodliwości dla zdrowia fizycznego małżonków często i obszernie pisze się w książkach poruszających tę problematykę, dlatego można je tu pominąć. Natomiast war­to wspomnieć o ich szkodliwości dla zdrowia psychicznego.
Stosowanie środków antykoncepcyjnych jest przyczyną nerwic, zwłaszcza u kobiet. Przy tego rodzaju współżyciu w psychice ludzkiej zderzają się z ogromną siłą dwa przeciwstawne dążenia, a mianowicie: pragnienie przeży­cia aktu seksualnego w całej pełni, a równocześnie paniczny lęk, aby nie do­szło do ciąży. Psychika ludzka nie jest w stanie na dłuższą metę tego wytrzy­mać i musi się to przejawiać w znerwicowaniu, które wywołuje wielką drażli-wość, będącą powodem niemałych trudności w życiu małżeńskim i rodzinnym.
Wspomnijmy również o tym, że stosowanie środków antykoncepcyjnych i stosunek przerywany stają się zagrożeniem miłości małżeńskiej. Jedynie wtedy, kiedy współżycie seksualne jest wyrazem miłości, współmałżonek traktowany jest jako osoba. Jedynie miłość wnosi należny osobie ludzkiej szacunek do wzajemnych relacji między małżonkami. Natomiast przy współżyciu, będą­cym tylko wyrazem egoizmu nastawionego na użycie, traktuje się współmał­żonka jak rzecz i narzędzie służące jedynie do zaspokojenia popędu. Jest rze­czą niemożliwą, aby współmałżonek nie odczuł tego jako znieważenie swojej godności ludzkiej. Tego rodzaju odczucie nie sprzyja rozwojowi miłości mał­żeńskiej ani jej podtrzymaniu, lecz może doprowadzić do uczucia odrazy do współmałżonka i współżycia seksualnego.

4.   Uczciwość w codziennych relacjach małżeńskich
Ślubuję ci „uczciwość", to znaczy, możesz na mnie polegać, ja cię nie za­wiodę. Nie trudno zauważyć, ile piękna ma w sobie kochające się małżeństwo, a ile bólu jest tam, gdzie wkradła się nieuczciwość, kłamstwo, czy obłuda.
W literaturze, jak i w życiu, uczciwość interpretowana jest w różny spo­sób. Można stwierdzić, że uczciwość małżeńska jest zbiorem warto­ści, dotyczących życia, wobec których przyjmuje się właściwą postawę. Mamy więc uczciwie postępować, aby dobro i szczęście współmałżonka i dzieci było celem nadrzędnym wszelkich naszych poczynań.
Uczciwość to przede wszystkim szczerość, nie tylko w miłości, ale i w codziennym postępowaniu. Małżonkowie powinni być wobec siebie szcze­rzy. Dzielić się troskami, radościami, wszystkimi problemami i tym, co czują, przeżywają. Wspólnie podejmować decyzje. Nie można tego realizować bez otwartej, jasnej, szczerej, pełnej zrozumienia komunikacji.
Uczciwość to także szacunek dla osób, które kochamy. Nie można mówić o uczciwości małżeńskiej, jeżeli okłamywana jest żona lub mąż. Nie postępuje uczciwie ten, kto nie akceptuje zainteresowań współmałżonka, unie­możliwia mu indywidualny rozwój, próbując podporządkować go sobie. Każ­dy człowiek ma bowiem prawo do własnych upodobań, zainteresowań.
Uczciwość w relacjach małżeńskich to również sprawiedliwy po­dział obowiązków, żeby nie było poczucia wykorzystywania. To małżonko­wie, każdy z małżonków - buduje co dzień wzorzec uczciwości w rodzinie. Uczciwe postępowanie wobec siebie nawzajem i wobec dzieci będzie miało znaczący wpływ na rodzinę. Jeżeli sami będziemy nieuczciwi, nie oczekujmy, że nasze dzieci będą inne.
Uczciwość małżeńska jest fundamentem, podstawą miłości. Bez uczciwo­ści nie ma zaufania, „ufam ci, bo jesteś uczciwy, postępujesz uczciwie". To przecież na zaufaniu budowana jest miłość.
Uczciwość w życiu codziennym ma wpływ na relacje małżeńskie, rodzin­ne. Jakość tych relacji ma swoje przełożenie na jakość tego intymnego wymia­ru miłości, jakim jest współżycie seksualne małżonków. We współżyciu mał­żeńskim musi wyrażać się szacunek dla współmałżonka, liczenie się z jego potrzebami, pragnieniami, trudnościami. Ani mąż, ani żona nie powinni przy­muszać swego współmałżonka do współżycia, ale także nie powinni bez słusz­nego powodu odmawiać sobie nawzajem współżycia.
Uczciwe współżycie seksualne wymaga porozumienia i współdziałania. Oboje małżonkowie w równym stopniu są odpowiedzialni za powodzenie, jak i niepowodzenie w tej dziedzinie. Duże znaczenie ma tutaj poczucie bezpie­czeństwa, zaufanie i nastawienie na obdarzanie współmałżonka. Udane współ­życie seksualne umacnia więź małżeńską, jest znakiem miłości małżeńskiej.

Zakończenie - Czystość to energia w służbie miłości
Podane przez Ojca św. Pawła VI warunki uczciwości współżycia mał­żeńskiego nie są wynikiem jakiegoś dowolnego ustalenia. Sąlogicznym wnio­skiem prawdy, podkreślonej przez Sobór Watykański II, że małżonkowie są współpracownikami Boga-Stwórcy, a więc maj ą przekazywać życie na Jego podobieństwo. Ponieważ Bóg-Stwórca stwarza z miłości, daje życie, jest Oj­cem dlatego, żejest Miłością. Podobnie małżonkowie, miłując siew codzien­nym życiu i dając wyraz swojej miłości we współżyciu seksualnym, dają ży­cie swoim dzieciom, stają się rodzicami. Taki jest plan Boży odnośnie do małżeństwa, a zachowanie tego planu jest gwarancją szczęścia małżeńskie­go i rodzinnego.
Zakończeniem niech będą piękne słowa Ojca św. Jana Pawła II: „W chrześ­cijańskiej wizji czystość nie oznacza bynajmniej odrzucenia czy też pogardy dla płciowości ludzkiej: oznacza raczej energię duchową, która broni miłości przed niebezpieczeństwami ze strony egoizmu i agresywności oraz potrafi kie­rować jaku pełnemu urzeczywistnieniu" (FC 33).
Ks. Franciszek Ozorka

Do konferencji można wykorzystać ĆWICZENIE 9: Spojrzenie na sferę seksualną, punkty A i B.

Człowiek jest jedynym bytem na ziemi, którego Bóg chciał dla niego sa­mego ".
(KDK 24)
Człowiek nie zdoła osiągnąć prawdziwego szczęścia, do którego tęskni całą swą istotą, inaczej, jak zachowując prawa wszczepione w jego naturę przez najwyższego Boga ".
(HV31)

„Jeżeli nie wiesz, człowieku, jak postąpić ~ na wszelki wypadek postąp uczciwie ".
(Antoni Słonimski)

„Miłości nie można ani wymusić, ani zamknąć w klatce ".
(przysłowie ludowe)

2 komentarze:

  1. Witam, mam pytanie. Co jeśli podczas przysięgi małżonków, ksiądz świadomie i celowo pomija zwrot, słowo: wierność, (podczas ślubowania). Czy taki ślub jest ważny?

    OdpowiedzUsuń